sobota, 7 czerwca 2014

3.10. Dwie części


3.10 Dwie części.


Hogwart znajdował się pod białą pierzyną grudniowego śniegu. Do wyjazdu na ferie zimowe wiele się zmieniło. Szkoła ożyła. Wrócił gwar przy posiłkach i na korytarzach między zajęciami. Odbywały się wielkie bitwy na śnieżki w tajemnicy przed dyrektorem który bacznie obserwował to co dzieje się w jego szkole. Co prawda zasady nadal były takie jakie były, a Julice nadal była wściekła nie tylko na Leyę, ale i na wszystkich którzy byli obecni na zakazanych nocnych imprezach które odbywały się co dwa tygodnie, a było ich bardzo wielu! Oprócz Gryffonów pojawiali się Krukoni, Puchoni i garstka Ślizgonów. Teraz wszyscy wyjechali na ferie świąteczne do rodziny dziękując, że mogą odpocząć od stale złej miny dyrektora który wizytował na niektórych lekcjach tak jakby czół, że w szkole dzieje się coś o czym powinien się dowiedzieć. Jak na razie mu się to nie udało. Mimo tego było się czym martwić. Z niewytłumaczonych przyczyn zaczęli powoli znikać jedni z najzdolniejszych czarodziejów i czarownic. Nikt nie wie dlaczego, ani kto za tym stoi, a Ministerstwo Magii nic z tym nie robi. Jednak prawdziwy problem miał się dopiero pojawić.

Ktoś wpadł na po prostu wspaniały pomysł aby nauczyciele wraz z uczniami, a było ich tylko dziesięciu łącznie z Leyą i Marcusem siedzieli przy posiłkach przez te ferie przy jednym stole. Rzecz jasna nie spodobało się to zbytnio ani uczniom, ani profesorom, ale nikt nie śmiał podważyć słowa dyrektora Loriee. Tak więc gdy sowy dostarczyły Proroka Codziennego zapadła głucha cisza, a wszyscy mieli oczy na pierwszej stronie gazety. Wczorajszej nocy włamano się do Gringotta, konkretniej do krypty która od pokoleń należała do rodziny Fire.
Nikt nic nie powiedział. Marcus spojrzał na bladą Leyę. Jedna myśl przeszła jej przez głowę: tam jest ostatni Amulet.
-Czy możesz nam powiedzieć co to ma znaczyć Fire?-zapytał gniewnie dyrektor pokazując palcem na gazetę.
-Ja też jestem w szoku panie dyrektorze. Przecież włamanie się do Gringotta graniczy z cudem!-odpowiedziała już trochę zła Leya
-Czyżby? Mów lepiej prawdę to zakończy się na szlabanie.
Leya gwałtownie wstała tłukąc przy okazji pusty talerz.
-Do jasnej cholery ile razy mam mówić, że nie mam nic wspólnego z tym całym Panem Cienia!!! Nie wiem gdzie jest, nie wiem co robi, nie wiem co planuje, nie wiem kto jest po jego stronie, nie wiem kiedy znowu uderzy, nie wiem co zrobi, nie wiem, po prostu nie wiem a bardzo bym tego chciała!!!-wykrzyczała Leya
Marcus położył jej delikatnie dłoń na ramieniu, ale szybko ją zepchnęła.
-Szlaban.-w tonie dyrektora było słychać dziwną radość, ale i ulgę. Za to Leya po prost płonęła z wściekłości.

-Zadowolona jesteś z siebie?!!-zapytał podniesionym głosem Marcus w pokoju wspólnym Gryffindoru.-Jeszcze jeden numer i czeka cię Kara Indywidualnego nauczania, a wtedy dyro w końcu będzie miał cię w stu procentach na oku!
-Co ty nie powiesz?!!-krzyknęła Leya-Potrafisz tylko powiedzieć to co wiem od bardzo dawna!-zauważyła
-Ja ci to tylko przypominam.-wytłumaczył się już normalnym tonem.
-Ach no tak...-Leya spojrzała na niego pogardliwym wzrokiem
-Teraz to już na pewno nie pojawisz się na żadnej tajnej imprezie.-zarządził Marcus-Nie możemy ryzykować.
-Nie będziesz mi mówił co mogę zrobić, a co nie! Jesteś tylko znajomym których mam kilkunastu.-krzyknęła Leya
Tego Marcus nie wytrzymał. Wyciągnął z kieszeni szaty małe pudełeczko i wyciągnął z niego szklane serduszko na wisiorku i rzucił o ścianę niedaleko kominka. Słychać było cichutki dźwięk tłuczonego szkła. Ozdoba pękła dokładnie na dwie części.

1 komentarz:

  1. No nie! W takim momencie! Jak tak można??!! Pisz szybko kolejny, a nie tak jak ten :p czekam z niecierpliwością :)
    Ka$ka

    OdpowiedzUsuń