niedziela, 15 czerwca 2014

3.12. "pełni nadziei przywrócenia prawdziwego Hogwartu!"

3.12. "...pełni nadziei przywrócenia prawdziwego Hogwartu!"


Leya nie mogła spać całą noc. Najpierw płakała, potem użalała się nad sobą, a potem nagle obudził się w niej dziki gniew. Siedziała przed oknem wpatrując się w czarne jezioro i gwiazdy na niebie.
-Skoro dyrektor chce w końcu zakończyć sprawę...-szeptała sama do siebie-Hmm... Każdy wie, że zakończenia powinny być huczne i efektywne... Hogsmade... Bracia... Marcus... no, ale... czyste konto i wielkie poczucie humoru oraz chęć pokazania na co cie stać... Slytherin... Aleksander!!! Ale potrzebuję ostatniej przysługi...
-Myśl, myśl! O ile pamiętam zawsze musiałaś powiedzieć ostatnie zdanie.-dodał Głos.
-Jakaś nowa wskazówka. Jesteś osobą którą znałam.-szepnęła
-Mam nadzieję, że wtedy jeszcze kluczową osobą. Ale nie uważasz, że wypadałoby iść spać?
-Dajże spokój. Za dwie godziny i tak muszą wstać i zacząć działać.

Stało się to czego Marcus najbardziej się obawiał: powrót smutku i ogólnego przygnębienia w Hogwarcie. Słychać było tylko odgłos kroków, a w klasach głos profesora oraz skrobanie piór. Klepsydry z punktami domów straciły kilka kamieni. Gryffoni żałosnym wzrokiem spoglądali na swoją pustą klepsydrę bez nadziei na lepsze jutro. Potęga dyrektora rosła. Nadzieja na obalenie go była równa zeru zwłaszcza teraz gdy główna przywódczyni, Leya zostanie brutalnie odcięta odcięta od świata. Szła do klasy OPCM w której Marcus maił mieć lekcje. Zobaczyła go z Braćmi. Wyraźnie coś spiskowali, bo ograniczali się tylko do szeptu.
-Marcus jest sprawa...-zaczęła
-Nie obchodzą mnie już te twoje sprawy Leya. Ciągle coś chcesz, ale nic nie dajesz innym.-przerwał jej.-Może i dobrze, że na jakiś czas znikniesz. Przynajmniej nie pojawi się nowa nadzieja na nowe, lepsze jutro.-powiedział chłodno i krótko.
Odeszła szybkim krokiem, a na twarzy znowu miała łzy.

Wszyscy uczniowie byli na obiedzie w cichej Wielkiej Sali. Nawet nauczyciele mieli jakiś dziwny, podły nastrój nie wiedzieć dokładnie dlaczego. Leya miała ściśnięty żołądek. Za cztery godziny miała pojawić się z torbami w Wielkiej Sali i zniknąć bez słuchu do końca tego roku szkolnego.
Rozległ się nagle hałas spadających przedmiotów. Najpierw w jednym miejscu, potem w trzech, pięciu, aż całą szkołę wypełnił dziwny rumot. Ucichł po kilku sekundach, ale o nie był koniec. Rozległo się kilkanaście wybuchów na szkolnych korytarzach. Wielką Salę wypełniły kolorowe i migoczące światła, trochę podobne do tych na koncertach. Jeszcze jeden huk. W powietrzu nagle zawisł kolorowy i świecący napis: Może i bez dowódcy, ale nadal pełni nadziei przywrócenia prawdziwego Hogwartu! Wszyscy wstali mając uśmiech na ustach, a było na co popatrzeć. Tylko dyrektor czerwony z wściekłości miotał zaklęciami tam gdzie się dało jednak kolorowe światełka nadal dzielnie utrzymywały się w powietrzu tak samo jak napis. Leya nie mogła powstrzymać się od uśmiechu. W tym czasie przy wyjściu z Wielkiej Sali stał Marcus, Lysander i Bracia. Przybili piątkę z wielkimi uśmiechami.
-Tak więc misja się powiodła.-podsumował Lysander-Dyro nigdy się nie skapnie kto wyciął taki numer!
-Obawiam się, że tak samo będzie w przypadku Leyi.-westchnął Marcus
-Nadal cię boli?-zapytał Lysander z głęboką powagą i współczuciem.
-Czuję się jakbym stracił kogoś cholernie ważnego dla mnie już na zawsze.-westchnął po czym powlókł się do Gryffindoru.

Leya stawiła się piętnaście minut przed czasem przed Wielką Salą. Miała przy sobie dużą walizkę, oraz torbę z książkami i innymi gratami potrzebnymi na zajęciach. Po raz kolejny wpatrywała się w rysunek Hogwartu który wyszedł spod ołówka Marcusa. Hogwart jaśniał swoim dawnym urokiem w promieniach zachodzącego słońca wpadającego do jeziora. Wyglądał bardziej imponująco niż teraz. Wyglądał. Właśnie w tym problem.
-Hej.-szepnął ktoś cicho.
Leya odwróciła głowę po czym zrobiła obojętną minę.
-Ach to ty, Marcus. Jeżeli masz się ze mną kłócić to lepiej od razu idź.-była zbyt załamana Karą Indywidualnego Nauczania, że nawet nie potrafiła się już na niego wydrzeć.
-Nie mam takiego zamiaru naprawdę.-odpowiedział siadając obok niej na walizce.-Nadal je masz?-zapytał biorąc do ręki swój rysunek Hogwartu,a le tego w ciemności.
-Nie mam serca aby je wrzucić do ognia w kominku. Zwłaszcza ostatnio. Myślę, że nigdy się nie dowiem dlaczego tak jest.
-Tak w ogóle to chciałem cię przeprosić... I tak zrobisz to co będziesz chciała.
-To też moja wina nie oszukujmy się. Gdybym cię wtedy posłuchała nie musiałabym się pakować.
Marcus podniósł na nią wzrok jak dotąd wbity w podłogę i spojrzał prosto w oczy.
-Nigdy nie myśl co by było. Myśl o tym co będzie.-szepnął
Kolejny raz palące uczucie wygrały z rozumem. Co prawda pocałunek trwał tylko krótką chwilkę, ale znaczył więcej niż można odczytać na początku. Marcus musiał szybko zniknąć przed dyrektorem który był z czegoś bardzo zadowolony mimo, że w całej szkole nadal błyszczały kolorowe światełka.
-Z skąd ten uśmiech?-zapytał od razu.
-Bo to co się dzisiaj stało jest dopiero początkiem.
Dyrektor na szczęście się niczego nie domyślał.

wtorek, 10 czerwca 2014

3.11. Koniec gier

3.11. Koniec gier


Gdzie tylko oko nauczycieli oraz dyrektora nie sięgało świętowano Walentynki na wiele najróżniejszych sposobów których nie sposób wymienić. Jednak najbardziej wyczekiwano kolejnej tajnej imprezy. Leya pracowała nad nią bardzo pilnie i włożyła w nią wiele serca które nadal było skłócone z Julice i Marcusem którzy nagle przypadli sobie dziwnym trafem do gustu w tajemniczych okolicznościach. Leya wkładała wiele siły aby na to nie zwrócić najmniejszej uwagi. W sumie to nie tylko myślała o Marcusie czy organizacji imprezy, ale i o Julice. Brakowało jej swojej najlepszej przyjaciółki. Wszystko jednak miało stanąć na dobrej drodze, bo Jula zdecydowała się przyjść na dzisiejszą imprezę. Niestety tylko miało.

Punktualnie o jedenastej w nocy wyruszyły pierwsze grupy uczniów ubranych po mugolsku do lochu. Z czasem pojawili się wszyscy uczestnicy zabawy gotowi na świetną imprezę. Wszystko było wspaniale: kremowe piwo w butelkach, ciastka i cukierki nie tylko z Miodowego Królestwa, ale i Hogwarckiej kuchni były ogólnodostępne. Płomyczki ognia dodawały nastroju, a loch wypełniały słodkie dźwięki. Według Leyi nic nie mogło popsuć tak wielkiego i wspaniałego wydarzenia. Miała się przekonać jak bardzo się myli. Julice jak dotąd całkowicie zajęta porywającą rozmową z Marcusem o nie wiadomo czym nagle wymknęła się cichaczem z lochu. Nikogo to nie zdziwiło. Kilka osób już zakończyło przeszło dwugodzinną zabawę kilka chwil temu dlatego sama Leya była spokojna i piła sobie kremowe piwo zajadając ciastko.
-Jak długo będziemy przeciągać to głupie milczenie? Nawet nie wiesz jakie to męczące.
Obok Leyi nagle pojawił się Marcus z założonymi rękoma. Jego ton głosu był bardzo poważny. Leya spojrzała n niego spode łba. Doskonale wiedziała, że ciężko jej przejść przez jeden dzień i nie pomyśleć o Marcusie jednak nie wiedzieć dlaczego za wszelką cenę nie chciała w to uwierzyć. Upartość...
-Tak długo aż nie wyciągniemy z tego jakiegoś wniosku, a ja mimo po upłynięciu prawie dwóch miesięcy nadal nie jestem niczego pewna.
-Skończmy już to.-zaproponował Marcus nagle
-Ale co masz na myśli?-Leya poczuła lekki niepokój.
-Gramy w te bezowocną grę zbyt długo.-stwierdził wpatrując się w podłogę-Skończmy to. Tym razem nie wyszło dobre zakończenie.-dodał
Leyi zaświeciły się żałośnie oczy. Zrozumiała. Zrozumiała to czego nie chciała zrozumieć, czego się bała.
-Mieć cię za przyjaciela było bardzo pouczającym faktem.
Spojrzała na Mapę Huncwotów i ledwo co nie dostała zawału. Julice wraz z dyrektorem byli przed lochem. Wtedy nagle wszyscy ucichli, muzyka przestała grać. Wszyscy wpatrywali się w wściekłego dyrektora z założonymi rękoma oraz zadowoloną Julice podpierającą się o kamienną ścianę. Dyrektor wrzasną po czym Leya, Marcus, Lysander i Bracia w ciszy poszli za nim do gabinetu dyrektora ciemnymi korytarzami zamku. Leya nie czuła strachu tak jak pozostali. Była bardziej zrozpaczona faktem, że wrobiła to swoich największych przyjaciół i jest prawie pewne, że wyleci z swojej ukochanej szkoły na zbity pysk.
Dyrektor usiadł za biurkiem, a jego twarz była czerwona z wściekłości.
-No proszę mam przed sobą prawdziwy Ruch Oporu!-zadrwił po dwuminutowej ciszy-Wy chłopaki dostajecie tygodniowy szlaban u mnie.-pokazał na nich palcem.
-Ej to nie będzie żadnego kazania?-szepnął Lysander sam do siebie.
-Natomiast ty panno Leyo Fire... Już dawno powinienem to zrobić, ale nie było żadnych podstaw do wytyczenia najwyższej kary... Ostrzegałem Ministerstwo, że będą problemy z twoją osobą, tak właściwie to wy wszyscy Fire jesteście takimi niby wszystkowiedzącymi ludźmi prawda?-zakpił
-Wypraszam sobie!!!-krzyknęła Leya, a na miejscu jej smutku pojawił się gniew.
-Nieprzedłużająca... dzisiaj jest już piątek... W sobotę o ósmej rano widzę cię spakowaną przed drzwiami do Wielkiej Sali. Zobaczymy jak wielka i popularna Leya Fire zniesie Karę Indywidualnego Nauczania.-uśmiechnął się złośliwie.-Do końca roku szkolnego i ani dnia krócej.
Leya miała wrażenie, ze nagle cały jej świat, ciężko wypracowana układanka puzzli która zaczęła się rozpadać po kłótni z Julice rozpadła się doszczętnie, a fragmenty zniknęły nieodwracalnie. Marcus spojrzał na nią współczującym wzrokiem.
-Dodatkowo Slytherin, Ravenclaw i Hufflepuff tracą po dziesięć punktów od ucznia będącego na tej waszej absurdalnej zabawie. Za to Gryffindor traci całą uzbieraną pulę. A teraz nie chcę was już widzieć.-rzucił krotko z złośliwym uśmiechem.
-Na końcu wszystko będzie dobrze. Jeśli tak nie jest, oznacza to, że to jeszcze nie jest koniec. Że to jeszcze nie jest ostatnie słowo.-szepnął Głos Leyi mającej łzy w oczach.

sobota, 7 czerwca 2014

3.10. Dwie części


3.10 Dwie części.


Hogwart znajdował się pod białą pierzyną grudniowego śniegu. Do wyjazdu na ferie zimowe wiele się zmieniło. Szkoła ożyła. Wrócił gwar przy posiłkach i na korytarzach między zajęciami. Odbywały się wielkie bitwy na śnieżki w tajemnicy przed dyrektorem który bacznie obserwował to co dzieje się w jego szkole. Co prawda zasady nadal były takie jakie były, a Julice nadal była wściekła nie tylko na Leyę, ale i na wszystkich którzy byli obecni na zakazanych nocnych imprezach które odbywały się co dwa tygodnie, a było ich bardzo wielu! Oprócz Gryffonów pojawiali się Krukoni, Puchoni i garstka Ślizgonów. Teraz wszyscy wyjechali na ferie świąteczne do rodziny dziękując, że mogą odpocząć od stale złej miny dyrektora który wizytował na niektórych lekcjach tak jakby czół, że w szkole dzieje się coś o czym powinien się dowiedzieć. Jak na razie mu się to nie udało. Mimo tego było się czym martwić. Z niewytłumaczonych przyczyn zaczęli powoli znikać jedni z najzdolniejszych czarodziejów i czarownic. Nikt nie wie dlaczego, ani kto za tym stoi, a Ministerstwo Magii nic z tym nie robi. Jednak prawdziwy problem miał się dopiero pojawić.

Ktoś wpadł na po prostu wspaniały pomysł aby nauczyciele wraz z uczniami, a było ich tylko dziesięciu łącznie z Leyą i Marcusem siedzieli przy posiłkach przez te ferie przy jednym stole. Rzecz jasna nie spodobało się to zbytnio ani uczniom, ani profesorom, ale nikt nie śmiał podważyć słowa dyrektora Loriee. Tak więc gdy sowy dostarczyły Proroka Codziennego zapadła głucha cisza, a wszyscy mieli oczy na pierwszej stronie gazety. Wczorajszej nocy włamano się do Gringotta, konkretniej do krypty która od pokoleń należała do rodziny Fire.
Nikt nic nie powiedział. Marcus spojrzał na bladą Leyę. Jedna myśl przeszła jej przez głowę: tam jest ostatni Amulet.
-Czy możesz nam powiedzieć co to ma znaczyć Fire?-zapytał gniewnie dyrektor pokazując palcem na gazetę.
-Ja też jestem w szoku panie dyrektorze. Przecież włamanie się do Gringotta graniczy z cudem!-odpowiedziała już trochę zła Leya
-Czyżby? Mów lepiej prawdę to zakończy się na szlabanie.
Leya gwałtownie wstała tłukąc przy okazji pusty talerz.
-Do jasnej cholery ile razy mam mówić, że nie mam nic wspólnego z tym całym Panem Cienia!!! Nie wiem gdzie jest, nie wiem co robi, nie wiem co planuje, nie wiem kto jest po jego stronie, nie wiem kiedy znowu uderzy, nie wiem co zrobi, nie wiem, po prostu nie wiem a bardzo bym tego chciała!!!-wykrzyczała Leya
Marcus położył jej delikatnie dłoń na ramieniu, ale szybko ją zepchnęła.
-Szlaban.-w tonie dyrektora było słychać dziwną radość, ale i ulgę. Za to Leya po prost płonęła z wściekłości.

-Zadowolona jesteś z siebie?!!-zapytał podniesionym głosem Marcus w pokoju wspólnym Gryffindoru.-Jeszcze jeden numer i czeka cię Kara Indywidualnego nauczania, a wtedy dyro w końcu będzie miał cię w stu procentach na oku!
-Co ty nie powiesz?!!-krzyknęła Leya-Potrafisz tylko powiedzieć to co wiem od bardzo dawna!-zauważyła
-Ja ci to tylko przypominam.-wytłumaczył się już normalnym tonem.
-Ach no tak...-Leya spojrzała na niego pogardliwym wzrokiem
-Teraz to już na pewno nie pojawisz się na żadnej tajnej imprezie.-zarządził Marcus-Nie możemy ryzykować.
-Nie będziesz mi mówił co mogę zrobić, a co nie! Jesteś tylko znajomym których mam kilkunastu.-krzyknęła Leya
Tego Marcus nie wytrzymał. Wyciągnął z kieszeni szaty małe pudełeczko i wyciągnął z niego szklane serduszko na wisiorku i rzucił o ścianę niedaleko kominka. Słychać było cichutki dźwięk tłuczonego szkła. Ozdoba pękła dokładnie na dwie części.

środa, 23 kwietnia 2014

3.9 Płomyczki

3.9. Płomyczki


Gładko poszła przeprawa prowadzona przez Lysandra do miejsca gdzie miały odbywać się tajne zabawy. Cała piąta znalazła się w ciemnych lochach niedaleko sali eliksirów. Pomagając sobie światłem różdżki Lysander poprowadził przyjaciół jeszcze dalej, aż natknęli się na niewidoczną i dniem i nocą klapę w podłodze-wejście do położonego niżej pomieszczenia którego było tak im potrzeba. Co prawda było tutaj chłodniej niż w pozostałych częściach zamku, ale za to pokój miał wielkość mniej więcej 3/4 Wielkiej Sali, a to jest już coś.
-Nieźle.-pochwaliła Leya-Ale teraz mamy dodatkowe problemy. Trzeba będzie dużo tutaj przynieść. Z chłodem jest najmniejszy problem, ale co z światłem?
Zapadła bezradna cisza.
-Pomyśl tylko! Skoro masz we władaniu Amulet Ognia który posiada władzę nad płomieniami no to w czym problem?-szepnął Głos.
-Ale jak?-zapytała na głos Leya
-Pomyśl! Kiedyś byłaś w tym o wiele lepsza...
-Dobra ludzie odsuńcie się jak najdalej. Zobaczymy co potrafię.
Leya stanęła na środku lochu. Pozostali z zaciekawieniem i lekkim przerażeniem patrzyli jak ona zamyka oczy i intensywnie nad czymś myśli. Po kilku sekundach pod sufitem unosił się płomyczek dający światło i odrobinę ciepła. Rozdzielił się najpierw na dwie części potem na następne i jeszcze następne tak długo aż małe nie tylko atrakcyjne wizualnie, ale i dające jasne, ciepłe światło płomyczki znajdowały się w całym lochu.
-I ty potrafisz takie rzeczy, a nie mówisz?-zapytał David
-Nie lubię się przechwalać.
-No to teraz tylko muzyka i możemy zaczynać?-zapytał brat Davida
-Teoretycznie. Zostają jeszcze chętni na zabawę. Myślę, że na razie wprosimy tylko od trzeciego rocznika w z górę i tylko z Gryffindoru. Na dobry początek.-wyjaśniła Leya
-To może ja i Bracia zajmiemy się muzą, a ty, Leya z Marcusem listą ludzi.-zaproponował Lysander.
Wszyscy się zgodzili.
-Dobrze. Dzisiaj mamy sobotę... Za tydzień?-zapytała Leya
-Ale co za tydzień?-zdziwił się Lysander
-Odpalamy nasz plan, a niby co?-odpowiedział Marcus
-Ustalone. A teraz spadajmy z tond. Chce mi się spać.-dodał David.

W piątek Leya przeszła się po dormitoriach dziewczyn, a Marcus chłopaków aby zebrać osoby które są chętne na tajną zabawę następnej nocy. Zebrał się komplet uczniów czyli pięćdziesięciu czego nikt się nie spodziewał. Jeszcze tego samego dnia powstała rozpiska grup które będą kolejno wymykać się z Wierzy Gryffindoru, gdyż przejście pięćdziesięciu osób jednocześnie nie byłoby w ogóle możliwe. Dlatego zanim cała ekipa zjawiła się w jednym miejscu minęło trochę czasu. W tym czasie zaczęła powoli rozkręcać się zabawa. Płomyczki zachwycały wszystkich, muzyka była najlepsza na całym świecie w dodatku Bracia z Lysandrem zabrali dwa talerze pysznych ciastek oraz butelki kremowego piwa. Co jakiś czas zerkano na Mapę Huncwotów w razie nadejścia nieproszonych gości, ale nikt taki nie przyszedł.Zabawa trwała w najlepsze. Szybko rozniosła się wiadomość, że to Leya jest główną organizatorką tej świetnej zabawy która trwała już przeszło godzinę. Z znienawidzonej osoby stała się znowu osobą popularną i rozchwytywaną. Tylko, że Leya nie miała zbytnio ochoty na wolne tańce z chłopakami których znała tylko z widzenia.
-To takie męczące co nie?-zapytał Marcus który po prostu nagle wyrósł spod ziemi.
-Dla mnie to po prostu żałosne. Nie znam ich i nie chcę znać.-odpowiedziała twardo.
-No ale na prośbę starego przyjaciela z placu bitw chyba się zgodzisz?-zapytał podając Leyi rękę.
-Łobuz z ciebie naprawdę.-zaśmiała się kładąc swoją dłoń na dłoni Marcusa

środa, 16 kwietnia 2014

3.8 Znaleziony

3.8. Znaleziony



Lysander z Braćmi przeszukiwali kolejne piętro w celu znalezienia odpowiedniego miejsca na imprezę. Julice postanowiła nadrobić zaległości z eliksirów więc została w pustym Hogwarcie. W tym samym czasie pozostali uczniowie cieszyli się chłodnym, ale słonecznym dniem w Hogsmade, a co najważniejsze: pełnym śmiechu i rozmów. Jedni zajadali się słodyczami z Miodowego Królestwa inni bawili się magicznymi zabawkami, pili kremowe piwo, a jeszcze inni tak jak np.: Leya i Marcus po prostu włóczyli się bez celu rozmawiając od niesprawiedliwości nauczycieli kończąc na artystach. Po kilku godzinach weszli do jak zwykle zatłoczonego Dziurawego Kotła na kremowe piwo.
-Chciałem ci coś pokazać. Nie są idealne...-Marcus wyciągnął z swojej torby kilka arkuszy pergaminu z rysunkami które w Leyi wywołały zaskoczenie. Były po prostu przepiękne mimo, że większość z nich przedstawiała Hogwart zarówno ten prawdziwy Hogwart jak i ponurą i mroczną reprodukcję na której obalenie nie było jeszcze żadnego pomysłu.
-Żartujesz? Myślę nawet, że są lepsze od moich.-pochwaliła Leya z uśmiechem.
-Tak się zastanawiałem co się stanie gdy pomysł z tajemnymi imprezami nie wyjdzie i stwierdziłem, że tak się nie stanie pod żadnym pozorem. Przecież naszą szefową jest nie tylko osoba dzięki której Hogwart odniósł wielkie zwycięstwo, ale również z odważną i pewną siebie dziewczyną.
-Dobra nie podlizuj mi się tylko mów jaką sprawę masz do mnie.
-Pracowałem z Braćmi nad planem małego zamieszania w Hogwarce. Tak aby wkurzyć nowego dyrektora no i żeby rozweselić trochę uczniów...
-Z góry mówię nie i nawet nie chcę wiedzieć o co wam chodziło. Jasne chciałabym zobaczyć minę wkurzonego dyra, ale jest mały problem. Jeżeli byśmy zrobili jakąś rozrubę od razu podejrzenia spadną nie tylko na Braci, ale również na mnie, a jeżeli dobrze pójdzie to również na wszystkich uczniów Gryffindora, a przecież w naszym planie chodzi o to aby jak najdłużej utrzymać się w magii tajemnicy. Zresztą mogliby nas potraktować veritaserum, a wtedy szlabany murowane.
-No i w dodatku gdyby nas odkryli mogliby od razu nałożyć Karę Indywidualnego Nauczania, a nie chciałabym stracić kontakt z wami na nie wiadomo jak długi czas.-wyjaśniła spokojnie Leya
-Nikt z nas nie chciałby tego.-przyznał Marcus
-Wiem kiedy możemy użyć tego waszego planu: gdy będziemy mega wściekli na dyra za cokolwiek, ale na razie jest to święta tajemnica.

Niesamowicie  cicho do Trzech Mioteł weszła ekipa poszukiwawcza nie kryjąc euforii na twarzach.
-Mamy to! Znaleźliśmy miejsce którego nam potrzeba!-wykrzyczał to Lysander, ale z pewnością niewielu go słyszało w gwarze rozmów.
-Jest tylko problem z dojściem, bo aktualnie myszkuje tam woźny, zresztą oficjalnie nie powinno być teraz uczniów w szkole prawda?-zauważył David.

-Więc wybierzemy się tam w nocy i to całą ekipą.-postanowiła krótko Leya

środa, 2 kwietnia 2014

3.7. Powodzenia!

3.7. Powodzenia!


W czasie lekcji Leya byłą myślami Gdzieś indziej. Szokiem było, że nagle znika sam Siwobrody twierdząc, że mógłby opanować całe Ministerstwo Magii zostawiając jedno zdanie które nie ma najmniejszego sensu: Zakazana własnie łatwiej angażuje dużo zadań i akcji. Leya wiedziała jedno: to wszystko musi się jakoś łączyć. Zaniepokojeni przyjaciele wieczorem usiedli przy stole w tak jak ostatnio wypełnionym ciszą pokoju wspólnym. Leya już ogarnęła się jako tako po tym wszystkim i zaczęła opowiadać Lysandrowi, Julice i Marcusowi o tej całej zagadkowej sprawie. Słuchali ją w milczeniu mając coraz większym mętlikiem w głowie. Po opowiadaniu Leya zapadła cisza, którą przerwał Marcus.

-Teraz Ministerstwo całkowicie zapanuje nad Hogwartem. To już koniec.-podsumował krótko.
-Dyro był ostatnią osobą która mogła nam pomóc w odzyskaniu prawdziwego Hogwartu.-dodała Julice
-A ja wam mówię, że to wszystko jest ze sobą połączone!-krzyknęła Leya-Udowodnię wam to!-zła wbiegła do dormitorium, a jeżeli Leya coś obieca to to zrobi za wszelką cenę.

Noc mijała spokojnie. Leya wypisała na pergaminie wszystkie dziwne sprawy które jak dla niej się ze sobą łączą zaczynając od nowych zasad poprzez każde słowo dyrektora oż do Bezsensownego Zdania. Mimo wszystko na pierwszy rzut oka to wszystko to po prostu przypadkowe incydenty.
-"...nie da się go odnaleźć z dnia na dzień."
-Zaraz, zaraz...-szepnęła do siebie Leya.-Dyrektorowi przeszkadzało tylko swoje stanowisko aby podjąć prawdziwe poszukiwania nad ostatnim Amuletem. Wykorzystał okazję aby je porzucić bez zadawania zbędnych pytań... To prawda, że Ministerstwo się mnie boi, ale to się może kiedyś przyda?
-Brawo! Zaczynasz iść w dobrym kierunku!-szepnął głos w głowie.
-Kim jesteś?-szepnęła Leya nie widząc nikogo oprócz śpiących koleżanek w dormitorium trzeciego roku.
-Zakazana właśnie łatwiej angażuje dużo zadań i akcji.-szepnął głos dziwnie akcentując pierwsze litery wyrazów
To wszystko brzmiało zagadkowo, ale nowe cele brzmiały bardzo prosto. Po a) trzeba znaleźć sposób aby nie umrzeć z nudów, bo b) trzeba odkryć możliwości Amuletu Ognia, po c) Bezsensowne Zdanie jest zagadką być może z cenną odpowiedzią oraz d) odkryć co to za Głos. 

Ale nie tej nocy.

-Mam tego cholernie dość!-krzyknął Marcus w pokoju wspólnym tydzień później. Cała czwórka siedziała razem nie odzywając do siebie słowem.-Wytrzymujemy to już dwa miesiące i nikt nie ma pomysłu na jakiekolwiek działania.-poskarżył się
-Już mówiłam.-odpowiedziała zmęczonym tonem Leya-Te dranie z Ministerstwa pomyślały dokładnie o wszystkim. Nie ma haka, a już kompletnie nie będzie gdy jutro przyjedzie ten cały dyrektor. Nie będziemy się przecież prosić aby zorganizował nam jakąś rozrywkę, ani abyśmy sami się tym zajęli.
-A kto powiedział, że mówimy o legalnej rozrywce?-podrzucił Lysander.-Dorośli nie rozumiejo takich spraw.
Leya zamyśliła się.
-Czy wy w ogóle wiecie czym ryzykujemy?-odezwała się oburzona Julice
-Najpierw trzeba się zorganizować...-zaczął Marcus
-Znaleźć miejsce...-dodał Lysander
-Odpowiedni czas...-Leya powoli miała już cały obraz planu
-Odpowiednich ludzi...
-Odpowiednie ozdoby...
-Ale...
-Odpowiednią muzykę...
-I odpowiednie środki bezpieczeństwa przede wszystkim.-zakończył wymieniankę Marcus
-Zamknijcie się!!!-krzyknęła Julice-Czy wy wiecie co robicie?-zapytała wściekła
-Tak.-odpowiedzieli chórkiem
-Powodzenia beze mnie.-odeszła szybkim krokiem do przejścia za portretem.
Leya położyła dłonie na biodrach.
-No! To jedziemy z tym koksem!-Powodzenia!-szepnął Głos w głowie Leyi

Wszystko wyglądało wspaniale, ale nie było takie łatwe. Wraz z Braćmi Leya, Lysander i Marcus opracowali plan poszukiwań miejsca dobrego na imprezę. W tym celu zaplanowali szereg wycieczek poszukiwawczych po zamku. Na pierwszy ogień poszło siódme piętro jeszcze tej nocy. Bez efektów.

Następnego ranka czekał na uczniów nowy szok, a przede wszystkim dla Julice. Nie owijając w bawełnę: jej ojciec został dyrektorem Hogwartu. Dla Juli była to istna tragedia. Wystarczyło, że coś by przeskrobała, a jej ojciec wiedziałby o tym prawie, że błyskawicznie. Dlatego tego dnia stała gdzieś z boku i nie odzywała się słowem. W tym czasie pojawiła się data wypadu do Hogsmade. Dzień rozrywki aby zatuszować trochę fakt, że w gabinecie dyrektora nie ma już starego Siwobrodego tylko Andrzej Loriee.

piątek, 28 marca 2014

3.6. Paniczna panika.

3.6. Paniczna panika.



Minęły Trzy tygodnie. Teraz naprawdę było widać Jak bardzo zmienił się Hogwart. Lekcje stały się nudne Jak historia magii, polegały głównie na przepisywaniu treści podręcznika. Nauczyciele byli dziwnie markotni. Wielka Sala z dnia na dzień robiła się coraz bardziej cicha aż zakończyło się tylko na pojedynczych rozmowach. Po prostu nie nie było o czym dyskutować. Wcześniej rozmawiano o partiach eksplodującego durnia, o świetnej piosence w radiu. Czasami było słychać miłosne problemy. Teraz gdy zmieniono szkolne przepisy nawet chłopakom nie nie można się zbliżać zbyt bardzo zrobić dziewczyn. Jednym zdaniem: jeden wielki skandal.

-To tak jakby zakazać miłości.-powiedziała jakaś Puchonka idąc korytarzem obok Leyi. Morze i dlatego życie w Hogwarcie jakby umierało. Zostało zamienione na przepisywanie teorii. I na Tym Koniec. Wszystko stało się monotonne i nudne tak jak rozmowy z najlepszymi przyjaciółmi.
Nie Prawda Leya lubiła takie leniwe dni, ale nawet ja męczyła głucha cisza w Pokoju wspólnym. Miała tego serdecznie dość. W dodatku byłą Po prostu pewna, że ta cała sytuacja została spowodowana przez nią dlatego czuła się za nią  odpowiedzialna.
-Nie możesz cały czas kurs czekać bezczynnie na do współpracy szykuje los, Leya. Trzeba działać. Zadbałaś aby Gryffoni wygrali Turniej Trójmeczy. Dasz sobie rade z tym wyzwaniem.
Mimo intensywnego myślenia nie mogła Sobie przypomnieć kto ma lub miał taki głos. Mimo wszystko wstała od stołu, poszła po spis wszystkich zasad Hogwartu i cala noc szukała w nim luk które można by chytrze wykorzystać.
"Skoro ja to zepsułam, to teraz ja to naprawię."

Rozczarowanie przede wszystkim pojawiło się na twarzy Leyi następnego Dnia oraz fioletowe cienie oczami strąk. Ministerstwo tym razem pomyślało dokładnie o wszystkim, Szkoła po prostu umiera z nudów. Nic nowego nie przychodziło jej do głowy.


Poniedziałek przyniósł ze sobą fale zaniepokojenia i domysłów. Stoły ożyły dzięki artykułowi w Proroku Codziennym. Przeczytała gdy Leya iść na Głos Lysandrowi i Gabriellowi byłą trochę  przestraszona, Nie mówiąc o Juli CZY Lysandrze. Nad Ministerstwem Mędrcy wczoraj wieczorem widziano Mroczny Znaku.

-Ale w ogóle śmiał możliwe Jak?-Zapytała niespokojna Julice
-No własnie przecież Voldemort nie żyje.-dodał pytająco Lysander.
-Mamy innego wroga i do coraz bardziej potężnego który nadal szuka tego co jest w moim posiadaniu, ja Nadal jet Nie Wiem Jak bardzo dziesięć przedmiot Ważny. Ale najgorsze, że nie  wiemy co planuje. Nie mam pojęcia współpracy chce osiągnąć poprzez pokazanie Mrocznego Znaku, ciemnym piwem jestem, pewna, że nie zrobił Tego Bez powodu.
-Pokazanie swojej siły i obecności byłoby głupstwem.-zauważył Lysander.
-No własnie. Chyba, że ...-Leya wstała gwałtownie, chwyciła brutalnie torbę i pobiegła do chimery strzegącej przejścia czy gabinetu Siwobrodego.

-Wszystko pasuje profesorze. SA Cztery Amulety, ja mam jeden, Pan Cienia ma Amulet Natury. Pasowałoby gdyby w Ministerstwie Magi został ukryty Amulet Wody czy Amulet Ciemności, Mroczny Znak Byl jednocześnie zastraszeniem i świętowaniem zrobienia kolejnego kroku do zdobycia ich wszystkich.-tłumaczyła Leya cala rozdygotana w gabinecie dyrektora.

-To znaczy, że zmienił taktykę.-wywnioskował dyrektor
-Przecież szaleństwem by było zaatakować Ministerstwo Magi czy Hogwarcie w pojedynkę!
-Aby Prawda Leya, ale nie zapominaj o niszczycielskiej Mocy Amuletów. Zostało jedno stworzone tylko po to aby niszczyć.
-Wiec Teraz gra toczy się o ostatni Amulet.
-Niestety tak. Odnalezienie go nie będzie łatwe. Chroniona  przejść trudne zagadki. Zresztą nie da się go odnaleźć tak z. Dnia na Dzień. Żart się bardziej niebezpieczne niż stanięcie zrobić sam na sam Walki z twoim ojcem Leya. Click here już nie chodzi o jedno Życie, ale o tysiące niewinnych żyć, nawet mugoli.
-Dyrektorze co Mamy zrobić?-Zapytała Leya
-Leya musisz być gotowa do obrony siebie i innych, jednak przede wszystkim musisz wiedzieć Jaka mocą dysponujesz będąc Pana Amuletu Ognia, żart na Tym najpotężniejszym zaraz po Amulecie Cienia.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę wejść.
W drzwiach pojawił się sam Minister Magii wraz z Swoim sekretarzem.
-Dzień dobry! Oto i nasza bohaterka Turnieju Trójmeczy!-Uśmiechnął się na widok Leyi minister
-Co pana tu sprowadza?-Zapytał z stałym spokojem dyrektora 
-Z Góry Mowie, Ze nie mam nic wspólnego z Mrocznym Znakiem nad Ministerstwem Magi.-odpowiedziała Leya zanim usłyszała pytanie.
-Z Skąd wiesz o Współpraca chcę zapytać?-Zapytał podejrzliwie ministra spoglądając na Amulet Leyi.
-Nie oszukujmy się Panie ministrze do Nie ma sensu. Z szczerością, Życie żart o wiele prostsze.
-Ty wiesz Ambroży czy coś na pewno chodziło Tego incydentu?-Zapytał ministra
-Ja wiem wiele Rzeczy, niestety nie wszystko mogę powiedzieć.
-Siwobrody bo pomyślę, ZE szykujesz coś przeciwko Ministerstwu.-zaśmiał się lekko minister.
-Mam już w rękach Hogwart Wiec dlaczego by się przejąć Ministerstwa?
Leya myślała, że Dyrektora Izby Skarbowej Po prostu Sobie żartuje. Niestety jego powaga oraz lodowaty ton głosu nie nie wskazywał na Żart. Wręcz przeciwnie: na najprawdziwszą prawdę.
Zapadła krótka cisza.
-Siwobrody ... będę niestety zmuszony wysłać cie do Azkabanu pod zarzutem wykorzystania swojego stanowiska oraz za zdradę wobec Ministerstwa Magii.-przerwał ciszę wstrząśnięty sytuacją minister.
-Niestety, ale nie dam się tak łatwo złapać. Zakazana własnie łatwiej angażuje dużo zadań i  akcji.-zwrócił się do Leyi po czym nagle zniknął z głośnym pyknięciem.
Ministra spojrzał podejrzliwym wzrokiem na zszokowaną Leye. Ona miała na ustach po Prostu jedno bezsensowne zdanie: Zakazana własnie łatwiej angażuje dużo zadań i akcji. Co przez to Zrozumieć?