piątek, 28 marca 2014

3.6. Paniczna panika.

3.6. Paniczna panika.



Minęły Trzy tygodnie. Teraz naprawdę było widać Jak bardzo zmienił się Hogwart. Lekcje stały się nudne Jak historia magii, polegały głównie na przepisywaniu treści podręcznika. Nauczyciele byli dziwnie markotni. Wielka Sala z dnia na dzień robiła się coraz bardziej cicha aż zakończyło się tylko na pojedynczych rozmowach. Po prostu nie nie było o czym dyskutować. Wcześniej rozmawiano o partiach eksplodującego durnia, o świetnej piosence w radiu. Czasami było słychać miłosne problemy. Teraz gdy zmieniono szkolne przepisy nawet chłopakom nie nie można się zbliżać zbyt bardzo zrobić dziewczyn. Jednym zdaniem: jeden wielki skandal.

-To tak jakby zakazać miłości.-powiedziała jakaś Puchonka idąc korytarzem obok Leyi. Morze i dlatego życie w Hogwarcie jakby umierało. Zostało zamienione na przepisywanie teorii. I na Tym Koniec. Wszystko stało się monotonne i nudne tak jak rozmowy z najlepszymi przyjaciółmi.
Nie Prawda Leya lubiła takie leniwe dni, ale nawet ja męczyła głucha cisza w Pokoju wspólnym. Miała tego serdecznie dość. W dodatku byłą Po prostu pewna, że ta cała sytuacja została spowodowana przez nią dlatego czuła się za nią  odpowiedzialna.
-Nie możesz cały czas kurs czekać bezczynnie na do współpracy szykuje los, Leya. Trzeba działać. Zadbałaś aby Gryffoni wygrali Turniej Trójmeczy. Dasz sobie rade z tym wyzwaniem.
Mimo intensywnego myślenia nie mogła Sobie przypomnieć kto ma lub miał taki głos. Mimo wszystko wstała od stołu, poszła po spis wszystkich zasad Hogwartu i cala noc szukała w nim luk które można by chytrze wykorzystać.
"Skoro ja to zepsułam, to teraz ja to naprawię."

Rozczarowanie przede wszystkim pojawiło się na twarzy Leyi następnego Dnia oraz fioletowe cienie oczami strąk. Ministerstwo tym razem pomyślało dokładnie o wszystkim, Szkoła po prostu umiera z nudów. Nic nowego nie przychodziło jej do głowy.


Poniedziałek przyniósł ze sobą fale zaniepokojenia i domysłów. Stoły ożyły dzięki artykułowi w Proroku Codziennym. Przeczytała gdy Leya iść na Głos Lysandrowi i Gabriellowi byłą trochę  przestraszona, Nie mówiąc o Juli CZY Lysandrze. Nad Ministerstwem Mędrcy wczoraj wieczorem widziano Mroczny Znaku.

-Ale w ogóle śmiał możliwe Jak?-Zapytała niespokojna Julice
-No własnie przecież Voldemort nie żyje.-dodał pytająco Lysander.
-Mamy innego wroga i do coraz bardziej potężnego który nadal szuka tego co jest w moim posiadaniu, ja Nadal jet Nie Wiem Jak bardzo dziesięć przedmiot Ważny. Ale najgorsze, że nie  wiemy co planuje. Nie mam pojęcia współpracy chce osiągnąć poprzez pokazanie Mrocznego Znaku, ciemnym piwem jestem, pewna, że nie zrobił Tego Bez powodu.
-Pokazanie swojej siły i obecności byłoby głupstwem.-zauważył Lysander.
-No własnie. Chyba, że ...-Leya wstała gwałtownie, chwyciła brutalnie torbę i pobiegła do chimery strzegącej przejścia czy gabinetu Siwobrodego.

-Wszystko pasuje profesorze. SA Cztery Amulety, ja mam jeden, Pan Cienia ma Amulet Natury. Pasowałoby gdyby w Ministerstwie Magi został ukryty Amulet Wody czy Amulet Ciemności, Mroczny Znak Byl jednocześnie zastraszeniem i świętowaniem zrobienia kolejnego kroku do zdobycia ich wszystkich.-tłumaczyła Leya cala rozdygotana w gabinecie dyrektora.

-To znaczy, że zmienił taktykę.-wywnioskował dyrektor
-Przecież szaleństwem by było zaatakować Ministerstwo Magi czy Hogwarcie w pojedynkę!
-Aby Prawda Leya, ale nie zapominaj o niszczycielskiej Mocy Amuletów. Zostało jedno stworzone tylko po to aby niszczyć.
-Wiec Teraz gra toczy się o ostatni Amulet.
-Niestety tak. Odnalezienie go nie będzie łatwe. Chroniona  przejść trudne zagadki. Zresztą nie da się go odnaleźć tak z. Dnia na Dzień. Żart się bardziej niebezpieczne niż stanięcie zrobić sam na sam Walki z twoim ojcem Leya. Click here już nie chodzi o jedno Życie, ale o tysiące niewinnych żyć, nawet mugoli.
-Dyrektorze co Mamy zrobić?-Zapytała Leya
-Leya musisz być gotowa do obrony siebie i innych, jednak przede wszystkim musisz wiedzieć Jaka mocą dysponujesz będąc Pana Amuletu Ognia, żart na Tym najpotężniejszym zaraz po Amulecie Cienia.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę wejść.
W drzwiach pojawił się sam Minister Magii wraz z Swoim sekretarzem.
-Dzień dobry! Oto i nasza bohaterka Turnieju Trójmeczy!-Uśmiechnął się na widok Leyi minister
-Co pana tu sprowadza?-Zapytał z stałym spokojem dyrektora 
-Z Góry Mowie, Ze nie mam nic wspólnego z Mrocznym Znakiem nad Ministerstwem Magi.-odpowiedziała Leya zanim usłyszała pytanie.
-Z Skąd wiesz o Współpraca chcę zapytać?-Zapytał podejrzliwie ministra spoglądając na Amulet Leyi.
-Nie oszukujmy się Panie ministrze do Nie ma sensu. Z szczerością, Życie żart o wiele prostsze.
-Ty wiesz Ambroży czy coś na pewno chodziło Tego incydentu?-Zapytał ministra
-Ja wiem wiele Rzeczy, niestety nie wszystko mogę powiedzieć.
-Siwobrody bo pomyślę, ZE szykujesz coś przeciwko Ministerstwu.-zaśmiał się lekko minister.
-Mam już w rękach Hogwart Wiec dlaczego by się przejąć Ministerstwa?
Leya myślała, że Dyrektora Izby Skarbowej Po prostu Sobie żartuje. Niestety jego powaga oraz lodowaty ton głosu nie nie wskazywał na Żart. Wręcz przeciwnie: na najprawdziwszą prawdę.
Zapadła krótka cisza.
-Siwobrody ... będę niestety zmuszony wysłać cie do Azkabanu pod zarzutem wykorzystania swojego stanowiska oraz za zdradę wobec Ministerstwa Magii.-przerwał ciszę wstrząśnięty sytuacją minister.
-Niestety, ale nie dam się tak łatwo złapać. Zakazana własnie łatwiej angażuje dużo zadań i  akcji.-zwrócił się do Leyi po czym nagle zniknął z głośnym pyknięciem.
Ministra spojrzał podejrzliwym wzrokiem na zszokowaną Leye. Ona miała na ustach po Prostu jedno bezsensowne zdanie: Zakazana własnie łatwiej angażuje dużo zadań i akcji. Co przez to Zrozumieć?

środa, 26 marca 2014

3.5. Nudziarz

3.5. Nudziarz.


Zwykły gwar śniadaniowy wypełniał salę. Opiekunka Gryffindoru własnie rozdała plany lekcji. Julia, Lysander i Leya jęknęli równocześnie.
-Tragedii ciąg dalszy. OPCM z Ślizgonami na "dobry" początek roku szkolnego.-zaczął marudzić Lysander.
-Potem historia...-dodała Julice
-I dwie godziny eliksirów...-zauważyła Leya
-Oraz zaklęcia. Nie ma to jak poniedziałki... A trzeba było poprosić wczoraj o normalny plan lekcji!-zaśmiał się Lysander po czym poszli pod klasę obrony przed czarną magią.

Sala OPCM-u była najzwyklejszą salą, jednak budziła grozę. Raczej to nauczyciel nie był zbyt sympatyczny. mówiąc delikatnie.
-Niestety przez pewną osobę-zaczął swoim lodowatym głosem-która jest tutaj z nami w tej klasie nie zostanie już rzucone żadne zaklęcie. Za to będziecie pisać notatkę z lekcji pięć razy. Dzięki pannie Fire mam również przyjemność-ostatnie słowo powiedział z ogromnym sarkazmem-uczyć was tych bzdur zawartych w waszych nowych podręcznikach. Nie zapomnijcie jej podziękować za te zmiany które nas niedługo zniszczą.
Wydawało się, że wszyscy są w ogromnym strachu przed profesorem, bo nikt nie oddychał. Oprócz Aleksandra.
-To nie jej wina profesorze. Jeżeli mamy kogokolwiek oskarżać w tej sprawie ty tylko Ministerstwo Magii, że niszczy tradycję i urok Hogwartu. Nie wie pan tego?-przemówił donośnie, a na jego twarzy nie było widać cienia strachu.
-Szlaban panie Aleksander.-profesor powiedział to z rozbawieniem po czym spojrzał z jeszcze większą kpiną na Leyą która położyła bezradnie głowę na ławce, aby nie pokazywać wstydu oraz wściekłości.
-Panno Leyo czyżbyś się załamała, że ominą cię dzisiaj zaplanowane po południu pogawędki z Aleksandrem? Myślę, że tobie też przyda się szlaban, oczywiście z panem Daleney'em...-zrobił przerwę  aby Ślizgoni mogli się pośmiać z sytuacji.
Oczy Leyi płonęły żywym ogniem wściekłości.
-Przejdźmy do zajęć.

Lekcja zaklęć sprawiła, że wszyscy zrozumieli w jak parszywym są położeniu. Co im po czystej i nudnej teorii skoro w życiu liczy się praktyka? W dodatku na samą myśl o przepisywaniu tekstu z dwóch kart podręcznika trzy razy bolała ręka. Było powszechnie wiadomo, że w takim stanie sprawy nie mogą zostać. Ale kto się odważy je zmienić na lepsze sprzeciwiając się Ministerstwu magii?

Leya była wykończona trzygodzinnym czyszczeniem pucharów i medali w Izbie Pamięci z Aleksandrem który najwidoczniej w ogóle nie przejmował się karą w dodatku klepał co mu ślina na język przynosiła. To było naprawdę nie do zniesienia, dlatego gdy w końcu szlaban dobiegł końca w ulubionym miejscu przy kominku czekała Julice i Lysander zajęci rozmową.
-I jak?-zapytała Jula
-Ten kretyn zagadałby mnie na śmierć gdyby szlaban trwał o godzinę dłużej. Myślałam, że mimo wszystko jest bardziej interesującą osobą.
-Wszyscy tak myśleliśmy, ale wychodzi na to, że jest ogromnym nudziarzem.-zaśmiał się lekko Lysander
Zaśmiali się razem.
-Najgorsze, że mam już jeden na trzy możliwe szlabany i to w dodatku za nic.

sobota, 22 marca 2014

3.4. Zaplątane życzenia.

3.4. Zaplątane życzenia.


Pociąg zatrzymał się. Paczka wysiadła z pociągu zostawiając bagaże. Aleksander odłączył się od reszty i poszedł z pierwszoroczniakami prowadzonymi do zamku przez zastępczynię dyrektora. W tym czasie odjechały już pierwsze czarne powozy w stronę Hogwartu rozświetlonego tu i ówdzie pochodniami.
- I oto nadchodzi nowy rok szkolny.-zagadnął Marcus niby do Leyi, niby do wszystkich. Oni wsiedli do powozu, a Leya stanęła jak słup soli z zdziwieniem na twarzy. Słyszała o trestralach, ale dopiero teraz zobaczyła je na własne oczy. Były bardziej niż niesamowite. Tajemnicze i budzące grozę, ale jednocześnie majestatyczne. Za to Hogwart wyglądał jak zawsze tej nocy mimo wszystko miał się wrażenie, ze jest jakby bardziej ponury niż zazwyczaj.

-Witam was serdecznie moi drodzy!-Ambroży Siwobrody nie miał w głosie tego nadludzkiego spokoju i dobrego humoru jak zawsze.
Do Wielkiej Sali weszli pierwszoroczniacy, a między nimi wyróżniający się wzrostem Aleksander. Był trochę zdenerwowany, ale miał uśmiech na twarzy. On zaczynał tak jakby wszystko od nowa, a Leya już wiedziała, że zostaje obgadywana przez innych uczniów. To było oczywiste.
Trara Przydziału odśpiewała już swoją pieśń, co roku inną. Opiekunka Gryffonów rozwinęła zwój pergaminu z imionami oraz nazwiskami nowych uczniów.
-Delart Alra!-wyczytała
Drobna blondynka podeszła do krzesełka, usiadła, a Tiara Przydziału krzyknęła radośnie "Ravenclaw!"
Leya ukrywała, że ciekawa jest do jakiego domu trafi Aleksander w przeciwieństwie do Julice.
-Dalney Aleksander!
Aleksander spokojnie sam włożył sobie Tiarę na głowę uśmiechając się.
-Hmmm... Może nie z charakteru, ale z ambicji... Slytherin!
Julia otworzyła buzię z niedowierzania.
-Ślizgon? Naprawdę?-zapytała
-Julice przynależność do Ślizgonów nie znaczy, że wszyscy skończą jako czarnoksiężnicy tak samo jak nie każdy Gryffon jest naprawdę odważny.

Wielu Gryffonów o dziesiątej wieczorem już smacznie spało. Julice, Lysander, Marcus i Leya siedzieli przy kominku. Każdy robił co innego w ogólnej ciszy. Czekali aż zegar zacznie wybijać północ, aby pomyśleć swoje marzenie które chcieliby spełnić w tym roku szkolnym. Najśmieszniejsze, że mieli je takie samo: aby zasady Hogwartu znowu zaczęły obowiązywać i aby powrócił stary program nauczania.
Lysander z Julice czytali zapewne księgę zaklęć, a sądząc po ich minach były to zaklęcia dla żartownisiów. Marcus z uznaniem wpatrywał się jak Leya ołówkiem rysuje Hogwart o zachodzie słońca od strony jeziora. Marcus nagle przechwycił ołówek i napisał na drugim pergaminie przepięknym pismem: -"Opowiedz mi wszystko." Leya opisała wszystko ze szczegółami zaczynając od podejrzeń o współpracę z siłami zła, a kończąc na informacji od babki z Ministerstwa Magii.
-Wszystko pasuje.-zaczął odpisywać.-Niby ze zmianami w Hogwarcie pojawia się Kara Indywidualnego Nauczania... Wiesz co? Wydaje mi się, że te reformy są tylko po to abyś w końcu zastała poddana Indywidualnemu Nauczaniu. Wtedy będą znać dokładnie każde twoje posunięcie. Zamknęli by cię od razu za te pogłoski, ale boją się Pana Cienia, Leya. Musisz uważać.-zapisał szybko.
-Mam dziwne wrażenie, że to nie będzie łatwe. Jak dla mnie to nie skończy się tak jak na to wygląda czyli nowe zasady zakorzenią się tutaj.
-Co nie zrobisz błagam zastanów się. Widzimy się dopiero pierwszy dzień, a nie chciałbym aż tak szybko cię znowu gdzieś stracić.
"Cudnie Leya. Ogarnij się!"
-Nic nie planuję. I nie zamierzam.
-Ej Leya co powiesz na zaklęcie które wystrzeliwuje z różdżki kolorowe serpentyny?-zapytał nagle Lysander.
-Spóźniłeś się. Trzeba było o tym pomyśleć kilka miesięcy temu gdy oblewaliśmy obficie nasze zwycięstwo w Turnieju.-powiedziała obojętnie Leya.
Marcus podszedł do Lysandra i odczytał w myśli zaklęcie zrzucając na Leyę serpentyny. Wstała z uśmiechem z różdżką w dłoni.
-To było wypowiedzenie wojny!-zaśmiała się, odczytała zaklęcie i w ten sposób zaczęła się wielka wojna między Marcusem, a Leyą która skończyła się tym że oboje stali plecami do siebie nie mogąc się ruszyć związani długimi serpentynami. Julice i Lysander pękali ze śmiechu.
-Jest jeszcze jeden przesąd: cały rok szkolny jest podobny do dnia w którym przyjeżdża  się do Hogwartu.-dodał Lysander na chwilę opanowując śmiech.
-Ciekawe ile jeszcze razy się w coś zaplączemy, albo będziemy wplątani co nie Leya?-zapytał Marcus
-Znając życie dużo.

sobota, 15 marca 2014

3.3 Cisza, wszędzie cisza.

3.3 Cisza, wszędzie cisza.



Im bliżej było do pierwszego września tym Leya była coraz bardziej niespokojna. Bała spojrzeć w oczy nie tylko drużynie Gryffindoru, ale całej szkole.  Niestety w końcu czas było przejść przez bajerkę na peron 9 i 3/4.
-Fire nie pomyliłaś pociągu do Hogwartu z pociągiem do Durmstrangu?-rozległ się głos za trójką przyjaciół idących z kuframi przez peron.
Leya odwróciła się błyskawicznie. Stanęła oko w oko z Victorią która jak zwykle wyróżniała się urodą i zarozumialstwem.
-No proszę. Dawno się nie spierałyśmy prawda?
-Nikt cię nie nauczył, że na pytania się odpowiada zanim się o coś zapyta Fire? Ach no tak... Twoja mamusia zapomniała to powiedzieć malutkiej Leyusi...-prychnęła ze śmiechu.
-Odczep się lepiej.-wtrącił się Lysander.
-Rycerz się znalazł... Leyusia znowu bawi się amortencją?-zapytała złośliwie Victoria.
-Po pierwsze do Durmstrangu nie jeździmy pociągiem, a po drugie tylko idiotki bawią się eliksirem miłosnym, a Leya z tego co słyszałem, nie jest głupia i woli prawdziwe uczucia. Więc zamknij się i zostaw ich w spokoju, chyba, że chcesz pokazać wszystkim obecnym działanie niezbyt miłego czarnoksięskiego zaklęcia...
Nie był to głos kogoś kogo  Leya czy Julice, czy Lysander zna. Nic dziwnego, bo należał do nowego ucznia... Teraz mierzył różdżką w Victorię z stanowczością i gniewem w oczach.
Victoria odeszła wściekłą bez słowa.
-To ten z Pokątnej!-szepnęła Leyi Julice nie kryjąc  radości z tego faktu.
-Świnia z tej dziewczyny nie ma co. Czy wszyscy Ślizgoni są tacy?-zapytał chowając różdżkę do kieszeni w szacie.
-Jasne, że nie.-odpowiedziała po chwili Leya widząc, że Julice rusza ustami, ale nie może wydobyć z nich głosu.-Ale Ślizgoni w większości są zarozumiali.-dodała-A na marginesie jestem Leya, to Julice, a obok Lysander.
-Aleksander. Chodźmy lepiej do pociągu odjeżdża za dziesięć minut.-powiedział uśmiechając się zaczepnie.

-Nie uważasz, że to dziwne, że ciągle poznajemy nowych chłopaków i tylko chłopaków?-szepnęła Julice Leyi gdy chłopacy byli pochłonięci rozmowa.
-Dobre pytanie. Jak spotkasz los to mu je zadaj.-szepnęła  Leya.
-To prawda jestem tu pierwszy raz. Chodziłem do Durmstrangu jednak Kara Indywidualnego Nauczania... W każdym razie jestem w trzeciej klasie i po prostu trochę nawywijałem.-tłumaczył Aleksander.
-My też lubimy się pakować w kłopoty co nie?-Lysander spojrzał na Leyę.
-To kłopoty znajdują mnie, Lysander, a wraz ze mną wchodzicie w nie wy czego nie mogę sobie często wybaczyć.-powiedziała Leya z wzrokiem utkwionym w oknie.-Mam nadzieję, że ten rok obędzie się bez przygód i rewelacji. Brakuje mi w Hogwarcie tylko spokoju.
Drzwi przedziału otworzyła pozostała część drużyny Gryffindoru. Wymieniliśmy uściski. Tylko Marcus stał nadal w drzwiach. Rozłożył ramiona widząc Leyę biegnącą w jego stronę.
-Stęskniłem się.-szepną ledwie słyszalnie
-Ja też, ale ciii.

Pociąg jechał poprzez coraz bardziej dziczącą okolicę. W pociągu odbywały się ostatnie gry w gargulki czy eksplodującego durnia. Im bliżej było do Hogwartu tym nastroje się bardziej psuły, uśmiech schodziły z twarzy, a śmieszne historie zostały zastąpione milczeniem. Milczeniem które z pewnością przyniesie kłopoty.

piątek, 7 marca 2014

3.2. Zagadka.

3.2. Zagadka. 



Następnego dnia przy wspólnym śniadaniu wleciał wielki puchacz z trzema grubymi listami. Wyleciała gdy tylko Lysander podał list Julice i Leyi.
-Dlaczego są takie opasłe?-zapytała Julice
-Hmm... Tak, tak wiemy, że pociąg odjeżdża o jedenastej z 9 i 3/4... I znowu wydajemy galeony... O rety!
Lysnader rozwinął długi na jakieś dziesięć stóp pergamin zapisany czarnym atramentem.
-C...C...CO?!!-wrzasnęła Leya
Koniec Quidditha. Koniec z łażeniem po zamku po kolacji. Koniec z eksplodującym durniem i gargulkami. Była jeszcze masa innych chorych i kontrowersyjnych zasad, a nawet takich po których przeczytaniu ciężko jest się powstrzymać od rzucania przekleństw.
-Co to ku**a jest?-zapytał Lysander.
-To koniec tego co daje ten wyjątkowy urok Hogwartowi.-podsumowała Julice.
-Kara Indywidualnego Nauczania. O matko! To straszne! Najpierw masz dopuszczalne trzy szlabany, a potem zamykają cię w izolacji od reszty szkoły... No i lekcje tylko wieczorem. Nie chciałabym-zmieniła temat Leya.
-Po miesiącu można oszaleć, zwłaszcza gdy w szkole trwa wojna między uczniami, a Ministerstwem.-odezwała się babka-Sama się o tym przekonałam i to boleśnie. Ale warto było przewodniczyć tej bandzie...
-ŻE CO BABCIA?-krzyknęła mile zaskoczona Leya
-A myślałaś, że po kim masz tendencję do wpadania w kłopoty hm? Twoi rodzice to kujoni, a Tiara ledwo co nie przydzieliła ich do Ravenclaw... Ale tego nie zrobiła. Muszę cię jednak ostrzec Leya. Widzisz tydzień temu byłam w Ministerstwie... Tak odwiedzić starych znajomych... Zmierzam do tego, że sam Minister chce cię mieć pod pełną kontrolą to znaczy chcą wiedzieć każdy twój ruch. W końcu...
-Jestem córką nowego czarnoksiężnika wiem. Ale to głupie. Na prawdę myślą, że mogłabym się przyłączyć do człowieka którego nie uznaję za swojego ojca?
-To już niestety dłuższa historia i zresztą nie dla trzynastolatki przykro mi.
-Mam trzynaście i pół roku babcia!
-Nie powiedziałam. Za tydzień wybierzemy się na Pokątną.-odeszła od stołu, a Leya doskonale wiedziała, że zapytać babkę o coś więcej jest równe igraniem z ogniem.


Tydzień miną szybko i przyjemnie, Leya pokazała Julice i Lysandrowi kilka mugolskich gier planszowych, zasady sportów i trochę z codzienności. Tak więc gdy wraz z babką pojawili się na Pokątnej byli pełni wiedzy z mugoloznawstwa.
Weszli do Esów i Floresów.
-W czym mogę pomóc?- zapytała starsza czarownica pracująca w księgarni. Julice podała jej jedną listę podręczników z tytułami i liczbami potrzebnych egzemplarzy.
-Nie  rozumiem was.-oznajmiła Julice
-Ale z czym?-zapytała zaskoczona Leya
-Jak można chcieć uczyć się Czarnej Magi?-zapytała oburzona Julice.
-A jak można uczyć się starożytnych run? One są gorsze od angielskiego!-zażartowała Leya.
Zaśmiali się głośno.
Leya ukradkiem spojrzała w głąb ulicy. Jakiś uśmiechnięty czarnowłosy chłopak pomachał do niej. Zdezorientowana Leya odmachała mu niepewnie.
-Kto to?-zapytała ciekawska Julice.
-Mi się pytasz? Nie wiem kim on jest, ale na pewno nie chodzi do Hogwartu. Nie wygląda mi na pierwszoroczniaka.-stwierdziła obojętnie.
Też go nie widziałem.-dodał Lysander.
-Hm... nowa zagadka.
-I to niezła zagadka, Leya-Julice zarumieniła się lekko rumieniąc.
-Bo ja to wiem...
Wybuchnęły śmiechem.

niedziela, 2 marca 2014

3.1. Trochę powspominać.

3.1. Trochę powspominać



-Nie wiem kompletnie nie wiem jak... Nadzieja umiera, ale nadzieja na cholerne szczęście jest zawsze. Tak to bym ujęła, babciu.
Leya po raz kolejny opowiadała babci o finałowym meczu przy lodach. Słońce może i sierpniowe, ale świeciło tak mocno, że nie dało się wyjść z domu.
-Ciekawe stwierdzenie.
-Jak wszystko ostatnio.-powiedziała ni to do siebie, ni to do babci Leya. W napięciu czekała na to co ministerstwo wymyśliło w sprawie Hogwartu, a z drugiej strony nie chciała aby się to dokonało. Już wszyscy uważali, że to wina Leyi co było rzecz jasna jedną wielką bzdurą.
-Boisz się?-zapytała nagle babka
-Stracę wszystko. Szacunek, przyjaciół, humor... To tak jakby to co działo się w mugolskiej szkole powróciło, ale z zdwojoną siłą. No i jeszcze to przekleństwo.-Leya dotknęła Amuletu Ognia na swojej szyi.
-Uwierz mi to 'przekleństwo' może okazać się zbawieniem. Co do zasad nie wydaje ci się, że to już kiedyś się działo?
-Gdy zaatakował Voldemort. Prawda. Ale przecież nie można...
-Nie oczywiście. Ale nie oto mi chodzi.
Leya już się nie dowiedziała o co chodzi. W kominku strzeliła iskra, a płomienie podpaliły dwa kawałki drewna. Po chwili w pokoju stał Lysander z Julice. Mieli z sobą kufry i przybory szkolne.
-Odlot! Ale niespodzianka!-ucieszyła się Leya-Siadajcie!
-Herbatki?-zapytała babka wstając od stołu aby napełnić czajnik.
-Poproszę.-odpowiedziała Julice siadając obok Leyi
-Dziękuję, chętnie.-zgodził się Lysander.
-Co nowego?-zapytała Leya gdy herbata była już gotowa.
-Wszystko kręci się wokół Hogwartu i Ministerstwa. "Prorok Codzienny" pisze tylko o tym nowym programie nauczania...-wyjaśniła Julice
-Aż się niedobrze od tego robi...-dodał Lysander.
-To dopiero początek dzieciaki. Już kiedyś tak było, to znaczy zmieniono cały Hogwart... A przynajmniej próbowano to zrobić. Wyszło na to, że zmiany wywołały bunt, a bunt wojnę wewnątrz Hogwartu miedzy zasadami, a uczniami. Rzecz jasna Ministerstwo przegrało... Byłam wtedy jeszcze uczennicą. Podjęto kroki zmiany programu i sposobu nauczania, gdyż Hogwart miał te sto lat temu jednego z najgorszych dyrektorów którzy nimi zostali. Niestety zbuntowaliśmy się, dyrektora wyrzucono, Ministerstwo wycofało swój projekt, a władzę w szkolę przeją stary Siwobrody.-zaczęła opowiadać babka
Trójkę przyjaciół bardzo to zainteresowało.
-Jak to było dokładniej?-zapytała Leya
-Nie czas na to. Nie chcę aby strzeliły wam jakieś głupie pomysły do głowy gdy to czego się spodziewamy wejdzie w rzeczywistość. Zwłaszcza gdy jestem wręcz pewna, że powróci to co czego sama doświadczyłam... Kara Indywidualnego Nauczania.
-Kara czego?-zdziwił się Lysander.
-Nic więcej nie powiem. Tylko tyle, że warto jest robić zakazane rzeczy aby potem mieć chociaż co wspominać. Leya myślę, że czas pokazać ci jeden z tych zamkniętych na klucz pokoi.

Był to pokój równie duży jak pokój dzienny. Miał trzy łóżka, szafę, komodę, biurko, kilka ruszających się obrazków, duże okno z tak niskim parapetem, że można na nim było wygodnie usiąść, oraz wielką biblioteczkę z zakurzonymi księgami magii.
-To rozszerzenie do Czarnej Magii, ale nie polecam ludziom o słabych nerwach.-babka zamknęła za nimi pomalowane na czarno dębowe drzwi.
-Teraz doceniłam ten dom naprawdę, ale jeszcze bardziej jestem ciekawa ile jeszcze się od babki ciekawych rzeczy dowiem.-powiedziała po namyśle Leya
-Warto jest robić zakazane rzeczy aby potem mieć chociaż co wspominać...-powtórzył Lysander sam do siebie na głos.
-Nie wątpię Lysander, nie wątpię.-zgodziła się Leya przyglądając się szczególnie opasłej książce w czarnej okładce jakby poplamionej czymś szkarłatnym...

Mam nadzieję, że to co mam zamiar wam opowiedzieć zaciekawi was chociaż tak troszeczkę...