sobota, 22 marca 2014

3.4. Zaplątane życzenia.

3.4. Zaplątane życzenia.


Pociąg zatrzymał się. Paczka wysiadła z pociągu zostawiając bagaże. Aleksander odłączył się od reszty i poszedł z pierwszoroczniakami prowadzonymi do zamku przez zastępczynię dyrektora. W tym czasie odjechały już pierwsze czarne powozy w stronę Hogwartu rozświetlonego tu i ówdzie pochodniami.
- I oto nadchodzi nowy rok szkolny.-zagadnął Marcus niby do Leyi, niby do wszystkich. Oni wsiedli do powozu, a Leya stanęła jak słup soli z zdziwieniem na twarzy. Słyszała o trestralach, ale dopiero teraz zobaczyła je na własne oczy. Były bardziej niż niesamowite. Tajemnicze i budzące grozę, ale jednocześnie majestatyczne. Za to Hogwart wyglądał jak zawsze tej nocy mimo wszystko miał się wrażenie, ze jest jakby bardziej ponury niż zazwyczaj.

-Witam was serdecznie moi drodzy!-Ambroży Siwobrody nie miał w głosie tego nadludzkiego spokoju i dobrego humoru jak zawsze.
Do Wielkiej Sali weszli pierwszoroczniacy, a między nimi wyróżniający się wzrostem Aleksander. Był trochę zdenerwowany, ale miał uśmiech na twarzy. On zaczynał tak jakby wszystko od nowa, a Leya już wiedziała, że zostaje obgadywana przez innych uczniów. To było oczywiste.
Trara Przydziału odśpiewała już swoją pieśń, co roku inną. Opiekunka Gryffonów rozwinęła zwój pergaminu z imionami oraz nazwiskami nowych uczniów.
-Delart Alra!-wyczytała
Drobna blondynka podeszła do krzesełka, usiadła, a Tiara Przydziału krzyknęła radośnie "Ravenclaw!"
Leya ukrywała, że ciekawa jest do jakiego domu trafi Aleksander w przeciwieństwie do Julice.
-Dalney Aleksander!
Aleksander spokojnie sam włożył sobie Tiarę na głowę uśmiechając się.
-Hmmm... Może nie z charakteru, ale z ambicji... Slytherin!
Julia otworzyła buzię z niedowierzania.
-Ślizgon? Naprawdę?-zapytała
-Julice przynależność do Ślizgonów nie znaczy, że wszyscy skończą jako czarnoksiężnicy tak samo jak nie każdy Gryffon jest naprawdę odważny.

Wielu Gryffonów o dziesiątej wieczorem już smacznie spało. Julice, Lysander, Marcus i Leya siedzieli przy kominku. Każdy robił co innego w ogólnej ciszy. Czekali aż zegar zacznie wybijać północ, aby pomyśleć swoje marzenie które chcieliby spełnić w tym roku szkolnym. Najśmieszniejsze, że mieli je takie samo: aby zasady Hogwartu znowu zaczęły obowiązywać i aby powrócił stary program nauczania.
Lysander z Julice czytali zapewne księgę zaklęć, a sądząc po ich minach były to zaklęcia dla żartownisiów. Marcus z uznaniem wpatrywał się jak Leya ołówkiem rysuje Hogwart o zachodzie słońca od strony jeziora. Marcus nagle przechwycił ołówek i napisał na drugim pergaminie przepięknym pismem: -"Opowiedz mi wszystko." Leya opisała wszystko ze szczegółami zaczynając od podejrzeń o współpracę z siłami zła, a kończąc na informacji od babki z Ministerstwa Magii.
-Wszystko pasuje.-zaczął odpisywać.-Niby ze zmianami w Hogwarcie pojawia się Kara Indywidualnego Nauczania... Wiesz co? Wydaje mi się, że te reformy są tylko po to abyś w końcu zastała poddana Indywidualnemu Nauczaniu. Wtedy będą znać dokładnie każde twoje posunięcie. Zamknęli by cię od razu za te pogłoski, ale boją się Pana Cienia, Leya. Musisz uważać.-zapisał szybko.
-Mam dziwne wrażenie, że to nie będzie łatwe. Jak dla mnie to nie skończy się tak jak na to wygląda czyli nowe zasady zakorzenią się tutaj.
-Co nie zrobisz błagam zastanów się. Widzimy się dopiero pierwszy dzień, a nie chciałbym aż tak szybko cię znowu gdzieś stracić.
"Cudnie Leya. Ogarnij się!"
-Nic nie planuję. I nie zamierzam.
-Ej Leya co powiesz na zaklęcie które wystrzeliwuje z różdżki kolorowe serpentyny?-zapytał nagle Lysander.
-Spóźniłeś się. Trzeba było o tym pomyśleć kilka miesięcy temu gdy oblewaliśmy obficie nasze zwycięstwo w Turnieju.-powiedziała obojętnie Leya.
Marcus podszedł do Lysandra i odczytał w myśli zaklęcie zrzucając na Leyę serpentyny. Wstała z uśmiechem z różdżką w dłoni.
-To było wypowiedzenie wojny!-zaśmiała się, odczytała zaklęcie i w ten sposób zaczęła się wielka wojna między Marcusem, a Leyą która skończyła się tym że oboje stali plecami do siebie nie mogąc się ruszyć związani długimi serpentynami. Julice i Lysander pękali ze śmiechu.
-Jest jeszcze jeden przesąd: cały rok szkolny jest podobny do dnia w którym przyjeżdża  się do Hogwartu.-dodał Lysander na chwilę opanowując śmiech.
-Ciekawe ile jeszcze razy się w coś zaplączemy, albo będziemy wplątani co nie Leya?-zapytał Marcus
-Znając życie dużo.

1 komentarz:

  1. Super, mam nadzieję, że i w tym roku nie będą spokojni i że Leya będzie z Marcusem!!!!! :) miłego pisania i weny życzę :)
    Ka$ka

    OdpowiedzUsuń