niedziela, 2 marca 2014

3.1. Trochę powspominać.

3.1. Trochę powspominać



-Nie wiem kompletnie nie wiem jak... Nadzieja umiera, ale nadzieja na cholerne szczęście jest zawsze. Tak to bym ujęła, babciu.
Leya po raz kolejny opowiadała babci o finałowym meczu przy lodach. Słońce może i sierpniowe, ale świeciło tak mocno, że nie dało się wyjść z domu.
-Ciekawe stwierdzenie.
-Jak wszystko ostatnio.-powiedziała ni to do siebie, ni to do babci Leya. W napięciu czekała na to co ministerstwo wymyśliło w sprawie Hogwartu, a z drugiej strony nie chciała aby się to dokonało. Już wszyscy uważali, że to wina Leyi co było rzecz jasna jedną wielką bzdurą.
-Boisz się?-zapytała nagle babka
-Stracę wszystko. Szacunek, przyjaciół, humor... To tak jakby to co działo się w mugolskiej szkole powróciło, ale z zdwojoną siłą. No i jeszcze to przekleństwo.-Leya dotknęła Amuletu Ognia na swojej szyi.
-Uwierz mi to 'przekleństwo' może okazać się zbawieniem. Co do zasad nie wydaje ci się, że to już kiedyś się działo?
-Gdy zaatakował Voldemort. Prawda. Ale przecież nie można...
-Nie oczywiście. Ale nie oto mi chodzi.
Leya już się nie dowiedziała o co chodzi. W kominku strzeliła iskra, a płomienie podpaliły dwa kawałki drewna. Po chwili w pokoju stał Lysander z Julice. Mieli z sobą kufry i przybory szkolne.
-Odlot! Ale niespodzianka!-ucieszyła się Leya-Siadajcie!
-Herbatki?-zapytała babka wstając od stołu aby napełnić czajnik.
-Poproszę.-odpowiedziała Julice siadając obok Leyi
-Dziękuję, chętnie.-zgodził się Lysander.
-Co nowego?-zapytała Leya gdy herbata była już gotowa.
-Wszystko kręci się wokół Hogwartu i Ministerstwa. "Prorok Codzienny" pisze tylko o tym nowym programie nauczania...-wyjaśniła Julice
-Aż się niedobrze od tego robi...-dodał Lysander.
-To dopiero początek dzieciaki. Już kiedyś tak było, to znaczy zmieniono cały Hogwart... A przynajmniej próbowano to zrobić. Wyszło na to, że zmiany wywołały bunt, a bunt wojnę wewnątrz Hogwartu miedzy zasadami, a uczniami. Rzecz jasna Ministerstwo przegrało... Byłam wtedy jeszcze uczennicą. Podjęto kroki zmiany programu i sposobu nauczania, gdyż Hogwart miał te sto lat temu jednego z najgorszych dyrektorów którzy nimi zostali. Niestety zbuntowaliśmy się, dyrektora wyrzucono, Ministerstwo wycofało swój projekt, a władzę w szkolę przeją stary Siwobrody.-zaczęła opowiadać babka
Trójkę przyjaciół bardzo to zainteresowało.
-Jak to było dokładniej?-zapytała Leya
-Nie czas na to. Nie chcę aby strzeliły wam jakieś głupie pomysły do głowy gdy to czego się spodziewamy wejdzie w rzeczywistość. Zwłaszcza gdy jestem wręcz pewna, że powróci to co czego sama doświadczyłam... Kara Indywidualnego Nauczania.
-Kara czego?-zdziwił się Lysander.
-Nic więcej nie powiem. Tylko tyle, że warto jest robić zakazane rzeczy aby potem mieć chociaż co wspominać. Leya myślę, że czas pokazać ci jeden z tych zamkniętych na klucz pokoi.

Był to pokój równie duży jak pokój dzienny. Miał trzy łóżka, szafę, komodę, biurko, kilka ruszających się obrazków, duże okno z tak niskim parapetem, że można na nim było wygodnie usiąść, oraz wielką biblioteczkę z zakurzonymi księgami magii.
-To rozszerzenie do Czarnej Magii, ale nie polecam ludziom o słabych nerwach.-babka zamknęła za nimi pomalowane na czarno dębowe drzwi.
-Teraz doceniłam ten dom naprawdę, ale jeszcze bardziej jestem ciekawa ile jeszcze się od babki ciekawych rzeczy dowiem.-powiedziała po namyśle Leya
-Warto jest robić zakazane rzeczy aby potem mieć chociaż co wspominać...-powtórzył Lysander sam do siebie na głos.
-Nie wątpię Lysander, nie wątpię.-zgodziła się Leya przyglądając się szczególnie opasłej książce w czarnej okładce jakby poplamionej czymś szkarłatnym...

Mam nadzieję, że to co mam zamiar wam opowiedzieć zaciekawi was chociaż tak troszeczkę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz