wtorek, 10 czerwca 2014

3.11. Koniec gier

3.11. Koniec gier


Gdzie tylko oko nauczycieli oraz dyrektora nie sięgało świętowano Walentynki na wiele najróżniejszych sposobów których nie sposób wymienić. Jednak najbardziej wyczekiwano kolejnej tajnej imprezy. Leya pracowała nad nią bardzo pilnie i włożyła w nią wiele serca które nadal było skłócone z Julice i Marcusem którzy nagle przypadli sobie dziwnym trafem do gustu w tajemniczych okolicznościach. Leya wkładała wiele siły aby na to nie zwrócić najmniejszej uwagi. W sumie to nie tylko myślała o Marcusie czy organizacji imprezy, ale i o Julice. Brakowało jej swojej najlepszej przyjaciółki. Wszystko jednak miało stanąć na dobrej drodze, bo Jula zdecydowała się przyjść na dzisiejszą imprezę. Niestety tylko miało.

Punktualnie o jedenastej w nocy wyruszyły pierwsze grupy uczniów ubranych po mugolsku do lochu. Z czasem pojawili się wszyscy uczestnicy zabawy gotowi na świetną imprezę. Wszystko było wspaniale: kremowe piwo w butelkach, ciastka i cukierki nie tylko z Miodowego Królestwa, ale i Hogwarckiej kuchni były ogólnodostępne. Płomyczki ognia dodawały nastroju, a loch wypełniały słodkie dźwięki. Według Leyi nic nie mogło popsuć tak wielkiego i wspaniałego wydarzenia. Miała się przekonać jak bardzo się myli. Julice jak dotąd całkowicie zajęta porywającą rozmową z Marcusem o nie wiadomo czym nagle wymknęła się cichaczem z lochu. Nikogo to nie zdziwiło. Kilka osób już zakończyło przeszło dwugodzinną zabawę kilka chwil temu dlatego sama Leya była spokojna i piła sobie kremowe piwo zajadając ciastko.
-Jak długo będziemy przeciągać to głupie milczenie? Nawet nie wiesz jakie to męczące.
Obok Leyi nagle pojawił się Marcus z założonymi rękoma. Jego ton głosu był bardzo poważny. Leya spojrzała n niego spode łba. Doskonale wiedziała, że ciężko jej przejść przez jeden dzień i nie pomyśleć o Marcusie jednak nie wiedzieć dlaczego za wszelką cenę nie chciała w to uwierzyć. Upartość...
-Tak długo aż nie wyciągniemy z tego jakiegoś wniosku, a ja mimo po upłynięciu prawie dwóch miesięcy nadal nie jestem niczego pewna.
-Skończmy już to.-zaproponował Marcus nagle
-Ale co masz na myśli?-Leya poczuła lekki niepokój.
-Gramy w te bezowocną grę zbyt długo.-stwierdził wpatrując się w podłogę-Skończmy to. Tym razem nie wyszło dobre zakończenie.-dodał
Leyi zaświeciły się żałośnie oczy. Zrozumiała. Zrozumiała to czego nie chciała zrozumieć, czego się bała.
-Mieć cię za przyjaciela było bardzo pouczającym faktem.
Spojrzała na Mapę Huncwotów i ledwo co nie dostała zawału. Julice wraz z dyrektorem byli przed lochem. Wtedy nagle wszyscy ucichli, muzyka przestała grać. Wszyscy wpatrywali się w wściekłego dyrektora z założonymi rękoma oraz zadowoloną Julice podpierającą się o kamienną ścianę. Dyrektor wrzasną po czym Leya, Marcus, Lysander i Bracia w ciszy poszli za nim do gabinetu dyrektora ciemnymi korytarzami zamku. Leya nie czuła strachu tak jak pozostali. Była bardziej zrozpaczona faktem, że wrobiła to swoich największych przyjaciół i jest prawie pewne, że wyleci z swojej ukochanej szkoły na zbity pysk.
Dyrektor usiadł za biurkiem, a jego twarz była czerwona z wściekłości.
-No proszę mam przed sobą prawdziwy Ruch Oporu!-zadrwił po dwuminutowej ciszy-Wy chłopaki dostajecie tygodniowy szlaban u mnie.-pokazał na nich palcem.
-Ej to nie będzie żadnego kazania?-szepnął Lysander sam do siebie.
-Natomiast ty panno Leyo Fire... Już dawno powinienem to zrobić, ale nie było żadnych podstaw do wytyczenia najwyższej kary... Ostrzegałem Ministerstwo, że będą problemy z twoją osobą, tak właściwie to wy wszyscy Fire jesteście takimi niby wszystkowiedzącymi ludźmi prawda?-zakpił
-Wypraszam sobie!!!-krzyknęła Leya, a na miejscu jej smutku pojawił się gniew.
-Nieprzedłużająca... dzisiaj jest już piątek... W sobotę o ósmej rano widzę cię spakowaną przed drzwiami do Wielkiej Sali. Zobaczymy jak wielka i popularna Leya Fire zniesie Karę Indywidualnego Nauczania.-uśmiechnął się złośliwie.-Do końca roku szkolnego i ani dnia krócej.
Leya miała wrażenie, ze nagle cały jej świat, ciężko wypracowana układanka puzzli która zaczęła się rozpadać po kłótni z Julice rozpadła się doszczętnie, a fragmenty zniknęły nieodwracalnie. Marcus spojrzał na nią współczującym wzrokiem.
-Dodatkowo Slytherin, Ravenclaw i Hufflepuff tracą po dziesięć punktów od ucznia będącego na tej waszej absurdalnej zabawie. Za to Gryffindor traci całą uzbieraną pulę. A teraz nie chcę was już widzieć.-rzucił krotko z złośliwym uśmiechem.
-Na końcu wszystko będzie dobrze. Jeśli tak nie jest, oznacza to, że to jeszcze nie jest koniec. Że to jeszcze nie jest ostatnie słowo.-szepnął Głos Leyi mającej łzy w oczach.

1 komentarz:

  1. Ej! Ja się tak nie bawię! Jak zwykle kończysz w najfajniejszym momencie! Pisz szybko następny! czekająca
    Ka$ka

    OdpowiedzUsuń