2.25. "...od nas zależy co się uda..."
Ranek był chłodny, ale Drużyna-Nadzieja świetnie się bawiła. Pomysł Leyi na rozegranie ostatniego meczu Turnieju bardzo się im spodobał wywołując uśmiech na ich twarzach. Nawet Leya będąca nadal w podłym nastroju od czasu do czasu roześmiała się ciepło. Niestety szczęście nie trwa długo.
Po treningu Leya weszła do Wielkiej Sali na śniadanie. Jak tylko pojawiła się w drzwiach śniadaniowy gwar uczniów nagle ucichł do nerwowych szeptów.
-Co tam?-zapytała siadając między Julą, a Lysandrem
-Wolisz nie wiedzieć.-szepnęła Julice dając jej "Proroka Codziennego"
Tajemnice rodziny Fire
oraz dwa tragiczne zgony
Nasza reporterka Nonlee dowiedziała się bardzo niepokojących wiadomości. Dwa dni temu nocą w Zakazanym Lesie zginęła dwójka uczniów: Marcin Moon i jego rzekomy brat kapitan Drużyny-Nadziei Hogwartu Gabriell (Moon) Fire. Wpadli oni w podstęp samej Leyi Fire która tej samej nocy wyszła potajemnie z zamku aby w Zakazanym Lesie spotkać się z swoim ojcem byłym Ministrem Magii który, to wielka strata dla nas wszystkich i niebezpieczeństwo. przeszedł na stronę ciemności. Prawdopodobnie miał spotkać się ze swoją córką w niecnych celach jednak napotkali przeszkodę: Marcina i Gabriella. Jak się później okazało Gabriell jest synem Czarnego Pana praz bratem Leyi Fire. Chłopcy byli w wielkim szoku. Chwilę potem zostali zabici złowrogim zaklęciem, a na dowód swojej obecności Czarny Pan wypalił część Zakazanego Lasu.
"Od zawsze ta dziewczyna wzbudzała we mnie lęk" "Jak dla mnie powinna zostać wyrzucona ze szkoły, a Ministerstwo Magii powinno zająć się tą sprawą." Jest pewne, że Leya Fire jest niebezpieczna dla otoczenia i zdolna zadać każdemu ból gdy stanie jej na drodze. Ambroży Siwobrody jednak próbuje tuszować sprawę.
Nagle gazeta zamieniła się w popiół.
Ucichł nawet szczęk sztućców.
Świece zaczęły gasnąć jedna po drugiej.
Łzy spływały po policzkach Leyi która już nie siedziała na swoim miejscu. Wybiegła z Wielkiej Sali i nikt nie próbował jej zatrzymać.
Trwała historia magii, a Leya płakała. Gabriell Fire... Przecież to brzmi tak dziwnie, nierealnie... A już w ogóle to, że jest niebezpieczna i spiskuje z ojcem. Ona nie ma ojca. Tylko ukochaną matkę i Gabriella gdzieś daleko w innym, lepszym świecie... "Dlaczego gdy wszystko się udaje udaje się w jednym czasie, a jak wali na głowę to z taką siłą, ze człowiek nie wie co ma zrobić i nie wie kim tak naprawdę jest? Od nas zależy ile rzeczy nam się uda, ale nie wiemy ile stracimy za jednym zamachem. Im więcej nam się uda, tym mniejsza szansa, że coś nie wypali. Za trzy dni jest mecz. Na pewno chcesz go po prostu przegrać?" Taką wiadomość Leya dostała od Julice na tej samej lekcji. "Wszystko zależy od szukających, a ja nią jestem." Odpisała na odwrocie szybko. Otarła łzy i rozwinęła Zwój Kontaktów.
-Nadchodzi mała zmiana planów...-Sky
Toczyło się wiele rozmów na temat meczu i wszyscy byli zgodni co do jednego faktu: Hogwart przegrał będąc o krok od historycznego triumfu. Bardziej wyczekiwano Balu Zwycięzców niż finału. Nikt nie miał ochoty oglądać porażki Gryffonów. Mimo tego na meczu finałowym pojawiła się cała szkoła. Przybył Minister Magi, szef Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów oraz szef Departamentu Magicznych Gier i Sportów. Tylko oni mieli nadzieję na zwycięstwo Hogwartu.
-Chodźcie tu! Jazda panowie!-krzyczała Leya w szatni.-Miejcie gdzieś wynik. Panujcie nad gniewem i grajcie tak jak na treningach, a wyprowadzimy przynajmniej burzę oklasków.
-Witam wszystkich na finale Turnieju Trójmeczy! Za chwilę Durmstrang i Hogwart staną do pojedynku o Puchar!-rozległ się głos Ministra Magii.
"Od zawsze ta dziewczyna wzbudzała we mnie lęk" "Jak dla mnie powinna zostać wyrzucona ze szkoły, a Ministerstwo Magii powinno zająć się tą sprawą." Jest pewne, że Leya Fire jest niebezpieczna dla otoczenia i zdolna zadać każdemu ból gdy stanie jej na drodze. Ambroży Siwobrody jednak próbuje tuszować sprawę.
Nagle gazeta zamieniła się w popiół.
Ucichł nawet szczęk sztućców.
Świece zaczęły gasnąć jedna po drugiej.
Łzy spływały po policzkach Leyi która już nie siedziała na swoim miejscu. Wybiegła z Wielkiej Sali i nikt nie próbował jej zatrzymać.
Trwała historia magii, a Leya płakała. Gabriell Fire... Przecież to brzmi tak dziwnie, nierealnie... A już w ogóle to, że jest niebezpieczna i spiskuje z ojcem. Ona nie ma ojca. Tylko ukochaną matkę i Gabriella gdzieś daleko w innym, lepszym świecie... "Dlaczego gdy wszystko się udaje udaje się w jednym czasie, a jak wali na głowę to z taką siłą, ze człowiek nie wie co ma zrobić i nie wie kim tak naprawdę jest? Od nas zależy ile rzeczy nam się uda, ale nie wiemy ile stracimy za jednym zamachem. Im więcej nam się uda, tym mniejsza szansa, że coś nie wypali. Za trzy dni jest mecz. Na pewno chcesz go po prostu przegrać?" Taką wiadomość Leya dostała od Julice na tej samej lekcji. "Wszystko zależy od szukających, a ja nią jestem." Odpisała na odwrocie szybko. Otarła łzy i rozwinęła Zwój Kontaktów.
-Nadchodzi mała zmiana planów...-Sky
Toczyło się wiele rozmów na temat meczu i wszyscy byli zgodni co do jednego faktu: Hogwart przegrał będąc o krok od historycznego triumfu. Bardziej wyczekiwano Balu Zwycięzców niż finału. Nikt nie miał ochoty oglądać porażki Gryffonów. Mimo tego na meczu finałowym pojawiła się cała szkoła. Przybył Minister Magi, szef Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów oraz szef Departamentu Magicznych Gier i Sportów. Tylko oni mieli nadzieję na zwycięstwo Hogwartu.
-Chodźcie tu! Jazda panowie!-krzyczała Leya w szatni.-Miejcie gdzieś wynik. Panujcie nad gniewem i grajcie tak jak na treningach, a wyprowadzimy przynajmniej burzę oklasków.
-Witam wszystkich na finale Turnieju Trójmeczy! Za chwilę Durmstrang i Hogwart staną do pojedynku o Puchar!-rozległ się głos Ministra Magii.
Jak mogłaś w takim momencie skończyć? Nie mogę się doczekać kolejne rozdziału i czy w końcu Hogwart wygra ten Turniej :)
OdpowiedzUsuńKa$ka