niedziela, 16 lutego 2014

2.27. Ta niesamowita.

2.27. Ta niesamowita


 Leya dobrze przewidziała co się ma stać: zaczęło się faulowanie. Lysander oberwał tłuczkiem w brzuch od pałkarza przeciwników. I od tego momentu Durmstrang zaczął zdobywać punkty oraz faulując coraz brutalniej. Hogwartowi nie pomagały najniebezpieczniejsze improwizacje jakie przyszły im na myśl. Leya uderzyła pięścią o dłoń. I Hogwart zaczął faulować. Wyszło na to, że Marcusowi krew leciała zn nosa, a Lysander miał obite dwa kolana, ale najgorszy był wynik: osiemdziesiąt do dwustu dwudziestu.
-Teraz tylko znicz może zagwarantować zwycięstwo dla Hogwartu.-komentował Minister.-Czyżby to złoty znicz?
Błysnęło coś jakieś dziesięć cali ponad murawą boiska. Leya zanurkowała. Zaczął się pościg dwóch szukających.
Wszyscy zamarli. Pozostali gracze przerwali grę obserwując jak szukający Durmstrangu równa się z Leyą. Nie spojrzeli na siebie. Znicz był trochę dalej niż na wyciągnięcie ręki. Rywal zaczął lekką ją wyprzedzać... i oberwał tłuczkiem tak, że spadł z miotły. Leya na swojej stanęła. Wyciągnęła rękę i przechyliła się lekko do przodu...
Na trybunach zaległa grobowa cisza. Setki oczu wpatrzone były w Leyę która wystrzeliła w górę obracając się wokół własnej osi. Euforia rozrywała ją od środka. Zatrzymała miotłę na wysokości najwyższej obręczy. Powoli podniosła prawą rękę po czym podniosła w trzech palcach zwycięstwo dla Hogwartu-złoty znicz.

To co działo się później było niesamowite. Jak tylko wylądowała cała drużyna Gryffonów ustawiła się na środko boiska w jednym rzędzie. Po chwili Siwobrody w towarzystwie dyrektorów Durmstrangu i Beaxbaton oraz szefowie Departamentów i sam Minister Magi stanęli im na przeciw. Minister niósł puchar który kiedyś był pucharem Turnieju Trójmagicznego. Wręczył go Leyi.
-To twoja chwila.-szepnął stojący obok Marcus.
Leya podniosła puchar, a trybuny wypełnił okrzyk radości. Chłopacy podnieśli ją do góry zostawiając miotły na ziemi. Za nimi ustawili się pierwsi Gryffoni, potem Krukoni i Puchoni, a na końcu Ślizgoni. To był niesamowity pochód do szkoły. Wszyscy śpiewali różne piosenki na całe gardła tak, że na pewno w promieniu kilku mil było je słychać. W ten oto sposób zakończył się finał większy niż wielki.

Oczywiste było, że w Gryffindorze teraz odbędzie się najbardziej zwariowana impreza w historii. Jak się okazało wszystko było już przygotowanie. Bracia wynieśli z kuchni górę ciastek i butelki soku dyniowego. Kilka osób czarami rozwiesiło wielki transparent: Hogwart, Hogwart najlepszy jest!
Leya była wykończona gdy odeszła od piątej grupki ciekawskich czekających na jej opowieść o złapaniu znicza i pomyśle zrobienia z tego meczu cyrku. Jej popularność wzrosła tak gwałtownie, że co chwilkę jakiś chłopak zapraszał ją do tańca. Odmawiała za każdym razem.
-Leya, Leya, Leya... Nasza nowa gwiazda.-zażartowała Julice gdy w końcu ona i Lysander mogli pogadać z Leyą bez ogólnego zamieszania.
-Ha, ha. Nie można pozwolić aby marzenia spłonęły gdy można zrobić krok do ich spełnienia, Julice.
-Robimy postępy!-uśmiechnął się Lysander.
-A żebyś wiedział. Szczerze nawet fajnie jest mieć pod dowództwem Drużynę-Nadzieję Hogwartu. Następny sezon Quidditha będzie jeszcze ciekawszy...
-Na pewno Leya, na pewno.-dodał Marcus który do nich chwilkę temu doszedł-Zwłaszcza teraz gdy nasza wiara w zwycięstwo jest o wiele większa.
-Wątpisz we mnie?-zapytała Leya
-Ufam ci jak nikomu innemu w życiu.-wyznał.
-Ocho znowu się zaczyna...-szepnęła Julice Leyi z uśmiechem.
-Że co? Nie to nie do ciebie Marcus... Nie mam na to ochoty Julice.-wyparła się Leya
-Zobaczymy...
-A propos zobaczenia... Bo w sumie jeszcze nie dostałaś od nas podziękowań za ogarnięcie tego kryzysu w drużynie...
-Co ty...
Marcus gwizdnął przeciągle. Teraz wszyscy odwrócili się w stronę Leyi  po czym krzyknęli razem na całe gardło: Dziękujemy!
-Marcus...-zaczęła Leya
-Nic nie mów tylko się zgódź.
Leya chwyciła rękę Marcusa i sama nie wiedziała dlaczego zgodziła się na taniec.
-Ona jest niesamowita.-szepnęła gdzieś z tyłu Julice Lysandrowi.
-Żeby tylko niesamowita...-odpowiedział lekko nieprzytomnie Lysander
-Ehhh...-powiedziała sama do siebie Julice po czym uśmiechnęła się na widok Leyi tańczącej z Marcusem.

2 komentarze:

  1. no to jest coś, mam nadzieję że między Leylą (tak się to piszę?) a Marcusem będzie coś więcej niż tylko przyjaźń :)
    Ka$ka

    OdpowiedzUsuń