2.14. Krzyk Julice
Wszyscy opuścili już stadion. Leya szła powoli z Gabriellem do zamku. Do rozpoczęcia zajęć jest jeszcze półtora godziny. Szli w milczeniu przez biały puch. Mróz przestał być dokuczliwy. Leyę zastanawiało co się stało z Gabriellem. Bo coś musiało.
-Wiesz... Przepraszam.-przerwał krępującą ciszę-Oszalałem i teraz żałuję. Victoria... To cholerny błąd którego nie powinno być!
-Błędy są po to aby było lepiej i tylko po to.-Leya nie spoglądała na niego. Bała się nawet krótkiego spotkania ich wzroku.
-Może... Jesteś mądrzejsza ode mnie.-przyznał spuszczając głowę
-Nie prawda. Nie potrafię wyczarować patronusa, a ty owszem.-Leya nie wiedziała skąd te myśli przeszły przez jej głowę.
-Uwierz mi to nie jest trudne. Kiedyś cię tego może nauczę.
-Może...-szepnęła sama do siebie Leya
-To zaklęcie nie jest już przez nikogo używane. Nawet przez aurorów. Ministerstwo w pełni panuje nad dementorami. Maję ich pod silnymi zaklęciami.
-To ciekawe jak rok temu napadli mnie dementorzy.
-Może nie istnieje człowiek który odpowie na to pytanie.
-Ciągle to tylko może i może...-marudzi Leya
Nie są już daleko od zamku.
Gabriell staną i odwrócił się przodem do Leyi. Jak dla niej stoją zbyt blisko siebie, ale nie może nic z tym zrobić... a może nie chce?
-Wszystko jet możliwe gdy nadal jest przed nami.
Stało się. Ich wzrok spotkał się kolejny raz. Z każdą sekundą byli coraz to bliżej...
-Leeeeyaaaaa!!!-to Julia się drze i nagle wyrasta obok nich.-Oh...-wydusiła tylko na ich widok.
-Co?-pyta zakłopotana Leya-Czego się drzesz?-pyta z uśmiechem.
-Nonlee cie szuka. Ma zezwolenie od dyra na wywiad z tobą.-oznajmiła zadyszana.
-Kiedy?
-TERAZ!-krzyknęła w odpowiedzi Julice.
-Tia... Będzie zabawnie. To pa.-rzuciła i pobiegła w stronę zamku.
Nonlee czekała na nią w sal wejściowej. W ręku trzymała swój notatnik, kałamarz do połowy napełniony niebieskim atramentem i zielone, zwykłe pióro.
-Dobrze, że jesteś. Chyba nie chcesz ominąć całej lekcji historii magii prawda?-zapytała spokojnie-chodź
"Nie... Lepiej, że ominie mnie historia magii."
Weszły do dużej, opuszczonej klasy. Nonlee usiadła za biurkiem profesorskim i przygotowała wszystko do pisania.
-Wingardium Leviosa.-szepnęła Leya unosząc jedno z krzeseł. Postawiła je na przeciw Nonlee i usiadła dziwnie spokojna.
-Nie będzie dużo pytań Leya. Tylko na pewno zaskakujące odpowiedzi...
Nie było czasu aby opowiadać o pytaniach Nonlee, nie było czasu zastanawiać się co wstąpiło w Gabriella aby znowu wystawiać Leyę na pozycję szukającej, nie było czasu, aby zastanowić się dlaczego gdy Leya chwyciła "Najbardziej pomocne eliksiry." z biblioteki jednocześnie amulet zrobił się gorący, a wstęga na prawej ręce zabolała. Dziś Gryffindor gra z Krukonami.
Kolejny raz wspaniałe emocje, kolejny raz wiatr w rozpuszczonych włosach, kolejny raz trybuny pełne krzyku i kolejny raz zadanie: złapać znicz za wszelką cenę. Jak się okazało było to nie łatwe.
Wszystko przez śnieg. Wielkie płatki sypały się tak gęsto, że w odległości dwóch metrów nie było nic widać. Jak się okazało stało się to wybawieniem.
Znicz wisiał w powietrzu za plecami ścigającego Krukonów. Gdyby nie śnieg, Gryffoni by już dawno przegrali, a tym czasem właśnie odwrotnie. Wygrali do zera po jakichś dziesięciu minutach. Tak więc dobre imię Leyi wróciło nie tylko w Gryffindorze. Pro po Gryffonów ci zaczęli przestrzegać swoją zasadę turniejową. Zaczęła się impreza.