2.20. Plan wykupu.
Mecz z Dumstrangiem był jak wielki cios. Nic nie pomagało. Zawiodły te najprostsze i najtrudniejsze taktyki. Wszystkie sztuczki były bezużyteczne. Mimo, że Leya złapała znicz Gryffoni i tak przegrali 240 do 300. Był to wielki szok dla Hogwartu, domu Gryffindora, ale przede wszystkim dla Drużyny-Nadziei. Nagle wiara w wygranie turnieju zgasła jak podmuch wiatru gasi świeczkę. Prawdą było, że Gryffoni za dwa tygodnie grali w finale Turnieju, co nie zdarzyło się jeszcze nigdy w historii Hogwartu. Niestety był problem: był to mecz Hogwart-Dumstrang. Dlatego tego dnia nie odbyła się kolejna impreza już nie tylko w samym pokoju wspólnym Gryffindoru, ale i w pozostałych trzech domach. Gryffoni snuli się smętnie do swoich dormitoriów. Jednak między nimi nie było widać Gabriella. Minęła godzina, dwie...
Leya weszła do dormitorium po dwóch godzinach czekania na przyjaciela. Z dna kufra wyjęła od miesięcy nie używaną Mapę Huncwotów. Już miała wypowiedzieć formułę zaklęcia gdy przez otwarte okno wpadła szara sowa, zrzuciła jej na kolana list i wyfrunęła na zewnątrz. Dziewczyna rozłożyła złożony na cztery pergamin. Musiała razy przeczytać jego treść aby ją zrozumieć.
"Mam Gabriella. Czekam na ciebie w Zakazanym Lesie. Weź Amulet Ognia i nie mów nikomu o tym liście. Inaczej zginiecie obydwoje bez ostrzeżeń. Czekam do północy."
W tym samym momencie weszła Julice. Chwyciła list i również przeczytała go trzy razy zanim zrozumiała jakie wydarzenia kryją się za starannie wypisanymi słowami. Wtedy Leyi już nie było. W biegu korytarzami spotkała opiekunkę Gryffindoru.
-Leya ty nie w pokoju?-zapytała łagodnym tonem.
-Muszę pilnie spotkać się z profesorem Siwobrodym. I to natychmiast.-powiedziała szybko i wyraźnie.
-To nie możliwe.
-Dlaczego pani profesor? To sprawa...
-Został pilnie wezwany do Ministerstwa Magii. Wróci jutro wieczorem.
-Dziękuję za informację.
-I co?-zapytała Julice w pokoju wspólnym. Był tam już Lysander, Marcin i Marcus gotowi do działania.
-Dyra nie ma w Hogwarcie. A ja nie mam zamiaru czekać na to co ma się stać. Nie przeżyłabym gdyby słowa groźby przeszły w czyny...
-Dlatego musimy działać.-podsumował krótka Marcus.
-Nie ma my. Jestem ja sama.-odpowiedziała szybko i chłodno Leya.-Nie wystawię was na niebezpieczeństwo.
-Leya... Leya... Widzisz, to bądź co bądź mój brat... I mam plan jak wygrać ten okup nic nie płacąc.-podsunął zagadkowo Marcin kładąc przyjaciółce dłoń na ramieniu.
Rozdział super, ale to już było. W ,,Harry Potter i Kamień Filozoficzny" też przecież Dumbledora wezwali do Ministerstwa właśnie wtedy, gdy Voldemort zaatakował, i Harry, Ron i Hermiona musieli działać sami.Co prawda w książce Rowling chodziło o kamień, a tu przecież chodzi o Gabriella. Nie gniewaj się o to co tu napisałam. Nie mniej rozdział jest bombowy. Pisz szybko następny, bo nie mogę się doczekać kolejnego :)
OdpowiedzUsuńKa$ka
P.S. Zapraszam do mnie: http://potterimalfoywybrali.blogspot.com/