sobota, 2 listopada 2013

2.8. Słowo po słowie.

2.8.Słowo po słowie.

            Wyniosłość danej chwili w Wielkiej Sali była wprost ogromna. Wszyscy chcieli poznać, a przynajmniej zobaczyć drużyny z Beaxbatons i Dumstrangu. W dodatku Turniej stawał się coraz bardziej natarczywą myślą nawiedzającą dosłownie wszystkich. Nawet nauczycieli, ale nie mieli ochoty się do tego w żaden sposób przyznać.

           Cztery domy pojawiły się w Wielkiej Sali. Drużyny z Hogwartu czekały w sali wejściowej na przybyszów wraz z samym Siwobrodym na czele. Wtedy przez masywne, ogromne drzwi wszedł silny mężczyzna ubrany w futra, a za nim głównie chłopacy z czterech drużyn Dumstrangu. Za nimi Inny wysoki i szczupły pan wprowadził do szkoły ekipy z Beaxbatons. Dyrektor przywitał serdecznie najwyraźniej dyrektorów obydwóch szkół.
-Teraz gdy jesteśmy już w komplecie-zaczął z spokojem-możemy uroczyście powitać wszystkie drużyny. Wywołam po kolei każdą, a ona po prostu przejdzie przez Wielką Salę i usiądzie przy stole dla naszych gości.-odwrócił się, przeszedł przez Wielką Salę i zagrzmiał donośnie już na swoim miejscy przy stole nauczycielskim:-Powitajcie Don z Dumstrangu!
I tak po kolei: Dutog, Daninag, Dosagas potem z Beaxbatons Logdons, Kolili, Iliola i Taroe i Ravenclaw, Hufflepuff, Slytherin i na samym końcu Gryffindor.
Leya nie wiedziała, ze zbierze się na odwagę i z dumą, wyprostowana wyprowadzi Drużynę-Nadziei nie kompromitując się przy tym nawet wtedy gdy Nonlee otwarcie strzeliła jej fotkę. Po prostu przeszła przez dobrze znaną już salę tak jak każdego zwykłego dnia-w szumie szeptów innych.
-Teraz gdy jesteśmy już w komplecie witam najserdeczniej naszych drogich gości. Już w poniedziałek czeka nas pierwszy mecz Turnieju Gryffindor przeciw Hufflepuff'owi.
Przez Leyę przeszedł dreszcz. W poniedziałek? Za dwa dni?
Gabriell też wyglądał na nieszczęśliwego. Myślał, że pierwszy mecz zagrają ze Ślizgonami a nie Puchonami co go zbiło z tropu. I co teraz?
-...tak więc Turniej Trójmeczu uważam za otwarty!-Siwobrody machną różdżką i stoły zostały zastawione wspaniałym i zagranicznym jedzeniem. Rozległ się zwykły gwar.
-No to robi się ciekawie.-stwierdził Marcin
-Nie. Jest problem.-Gabriell podniósł głowę z czystego złotego talerza.-Puchoni!
-Wyluzuj.-Dawid wziął łyk soku dyniowego-Puchoni nie mają dobrej drużyny. Mamy obserwatora u nich. Mają kiepskiego szukającego.
Gabriell zrobił poważną minę i przyciszył głos.
-Znowu wszystko zależy od Leyi.
-Nie ufasz jej?-Dawid najwyraźniej nie miał najmniejszej ochoty ściszyć głos.-A powinieneś.-teraz już zniżył ton-Lepszej dziewczyny nie znajdziesz. Mówię ci to.
Leya uśmiechnęła się do siebie. Jedyny błąd jaki popełnili chłopacy to to, że Leya wszystko usłyszała słowo po słowie.

1 komentarz:

  1. bardzo podoba mi się końcówka pisz tak dalej :) nie mogę doczekać się następnego zapraszam do mnie http://potterimalfoywybrali.blogspot.com/
    keti

    OdpowiedzUsuń