2.8.Słowo po słowie.
Wyniosłość danej chwili w Wielkiej Sali była wprost ogromna. Wszyscy chcieli poznać, a przynajmniej zobaczyć drużyny z Beaxbatons i Dumstrangu. W dodatku Turniej stawał się coraz bardziej natarczywą myślą nawiedzającą dosłownie wszystkich. Nawet nauczycieli, ale nie mieli ochoty się do tego w żaden sposób przyznać.
Cztery domy pojawiły się w Wielkiej Sali. Drużyny z Hogwartu czekały w sali wejściowej na przybyszów wraz z samym Siwobrodym na czele. Wtedy przez masywne, ogromne drzwi wszedł silny mężczyzna ubrany w futra, a za nim głównie chłopacy z czterech drużyn Dumstrangu. Za nimi Inny wysoki i szczupły pan wprowadził do szkoły ekipy z Beaxbatons. Dyrektor przywitał serdecznie najwyraźniej dyrektorów obydwóch szkół.
-Teraz gdy jesteśmy już w komplecie-zaczął z spokojem-możemy uroczyście powitać wszystkie drużyny. Wywołam po kolei każdą, a ona po prostu przejdzie przez Wielką Salę i usiądzie przy stole dla naszych gości.-odwrócił się, przeszedł przez Wielką Salę i zagrzmiał donośnie już na swoim miejscy przy stole nauczycielskim:-Powitajcie Don z Dumstrangu!
I tak po kolei: Dutog, Daninag, Dosagas potem z Beaxbatons Logdons, Kolili, Iliola i Taroe i Ravenclaw, Hufflepuff, Slytherin i na samym końcu Gryffindor.
Leya nie wiedziała, ze zbierze się na odwagę i z dumą, wyprostowana wyprowadzi Drużynę-Nadziei nie kompromitując się przy tym nawet wtedy gdy Nonlee otwarcie strzeliła jej fotkę. Po prostu przeszła przez dobrze znaną już salę tak jak każdego zwykłego dnia-w szumie szeptów innych.
-Teraz gdy jesteśmy już w komplecie witam najserdeczniej naszych drogich gości. Już w poniedziałek czeka nas pierwszy mecz Turnieju Gryffindor przeciw Hufflepuff'owi.
Przez Leyę przeszedł dreszcz. W poniedziałek? Za dwa dni?
Gabriell też wyglądał na nieszczęśliwego. Myślał, że pierwszy mecz zagrają ze Ślizgonami a nie Puchonami co go zbiło z tropu. I co teraz?
-...tak więc Turniej Trójmeczu uważam za otwarty!-Siwobrody machną różdżką i stoły zostały zastawione wspaniałym i zagranicznym jedzeniem. Rozległ się zwykły gwar.
-No to robi się ciekawie.-stwierdził Marcin
-Nie. Jest problem.-Gabriell podniósł głowę z czystego złotego talerza.-Puchoni!
-Wyluzuj.-Dawid wziął łyk soku dyniowego-Puchoni nie mają dobrej drużyny. Mamy obserwatora u nich. Mają kiepskiego szukającego.
Gabriell zrobił poważną minę i przyciszył głos.
-Znowu wszystko zależy od Leyi.
-Nie ufasz jej?-Dawid najwyraźniej nie miał najmniejszej ochoty ściszyć głos.-A powinieneś.-teraz już zniżył ton-Lepszej dziewczyny nie znajdziesz. Mówię ci to.
Leya uśmiechnęła się do siebie. Jedyny błąd jaki popełnili chłopacy to to, że Leya wszystko usłyszała słowo po słowie.
Cztery domy pojawiły się w Wielkiej Sali. Drużyny z Hogwartu czekały w sali wejściowej na przybyszów wraz z samym Siwobrodym na czele. Wtedy przez masywne, ogromne drzwi wszedł silny mężczyzna ubrany w futra, a za nim głównie chłopacy z czterech drużyn Dumstrangu. Za nimi Inny wysoki i szczupły pan wprowadził do szkoły ekipy z Beaxbatons. Dyrektor przywitał serdecznie najwyraźniej dyrektorów obydwóch szkół.
-Teraz gdy jesteśmy już w komplecie-zaczął z spokojem-możemy uroczyście powitać wszystkie drużyny. Wywołam po kolei każdą, a ona po prostu przejdzie przez Wielką Salę i usiądzie przy stole dla naszych gości.-odwrócił się, przeszedł przez Wielką Salę i zagrzmiał donośnie już na swoim miejscy przy stole nauczycielskim:-Powitajcie Don z Dumstrangu!
I tak po kolei: Dutog, Daninag, Dosagas potem z Beaxbatons Logdons, Kolili, Iliola i Taroe i Ravenclaw, Hufflepuff, Slytherin i na samym końcu Gryffindor.
Leya nie wiedziała, ze zbierze się na odwagę i z dumą, wyprostowana wyprowadzi Drużynę-Nadziei nie kompromitując się przy tym nawet wtedy gdy Nonlee otwarcie strzeliła jej fotkę. Po prostu przeszła przez dobrze znaną już salę tak jak każdego zwykłego dnia-w szumie szeptów innych.
-Teraz gdy jesteśmy już w komplecie witam najserdeczniej naszych drogich gości. Już w poniedziałek czeka nas pierwszy mecz Turnieju Gryffindor przeciw Hufflepuff'owi.
Przez Leyę przeszedł dreszcz. W poniedziałek? Za dwa dni?
Gabriell też wyglądał na nieszczęśliwego. Myślał, że pierwszy mecz zagrają ze Ślizgonami a nie Puchonami co go zbiło z tropu. I co teraz?
-...tak więc Turniej Trójmeczu uważam za otwarty!-Siwobrody machną różdżką i stoły zostały zastawione wspaniałym i zagranicznym jedzeniem. Rozległ się zwykły gwar.
-No to robi się ciekawie.-stwierdził Marcin
-Nie. Jest problem.-Gabriell podniósł głowę z czystego złotego talerza.-Puchoni!
-Wyluzuj.-Dawid wziął łyk soku dyniowego-Puchoni nie mają dobrej drużyny. Mamy obserwatora u nich. Mają kiepskiego szukającego.
Gabriell zrobił poważną minę i przyciszył głos.
-Znowu wszystko zależy od Leyi.
-Nie ufasz jej?-Dawid najwyraźniej nie miał najmniejszej ochoty ściszyć głos.-A powinieneś.-teraz już zniżył ton-Lepszej dziewczyny nie znajdziesz. Mówię ci to.
Leya uśmiechnęła się do siebie. Jedyny błąd jaki popełnili chłopacy to to, że Leya wszystko usłyszała słowo po słowie.
bardzo podoba mi się końcówka pisz tak dalej :) nie mogę doczekać się następnego zapraszam do mnie http://potterimalfoywybrali.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńketi