czwartek, 10 października 2013

2.3. Połamane pióra.

2.3. Połamane pióra.


       Leya bardzo się cieszyła widząc Lysandra i Gabriella przed bankiem Gringotta. Po chwili przyszła Julia, ale już jakby na nią nie wyglądała. Prosta grzywka wchodziła jej w oczy a włosy były jeszcze bardziej proste niż zwykle. Chłopacy wytrzeszczyli oczy w wyrazie zaskoczenia. Czekali nie tylko na Leyę, ale również na nią.
-Hejo Julia.-przywitała przyjaciółkę nie zwracając uwagi na jej nowy wygląd.
-Niestety, ale już nie Julia tylko Julice. Okazało się, że to moje prawdziwe imię zapisane w tam tych wszystkich papierach, a całe życie rodzice mówili na mnie Julia. To takie dziwne nagle zmienić swoje imię...-nie wyglądała na zmartwiona tym faktem, była nawet zadowolona, że była trzymana w błędzie.
-Ale w takim razie jak mamy do ciebie mówić?-zapytał z ciekawością oszołomiony najbardziej z całej trójki Lysander.
-Julia tak jak do tej pory. No chyba, że masz większe ambicje co do naszych relacji...-wprowadziła w Lysandrze zakłopotanie, a Gabreill chyba za chwilę wybuchłby ze śmiechu.
-Dobra to co? Gdzie najpierw?-zapytała Leya przerywając głupią ciszę.
-W Esy i Floresy!-zawołał energicznie Gabriell i z uśmiechem na twarzy poszedł wraz z pozostałymi do księgarni. Tutaj kręciło się kilku uczniów z Hogwartu głównie trzecich klas kupujących zestaw podręczników. Do czwórki przyjaciół szybko podszedł młody księgarz.
-Hogwart?-zapytał z uprzejmością.
-Tak. Trzy komplet na drugi rok i jeden na piąty.-oznajmił Gabreill bez zastanowienia. Księgarz szybko zaczął zdejmować tomy z półek w najróżniejszych miejscach księgarni.-Ale...-zaczął odwracając się do Leyi, Lysandra i Julice-...po raz pierwszy w życiu nie mogę się doczekać pociągu do Hogwartu. Ale będzie zabawa! Już widzę ten puchar!-Gabriell za każdym razem tłumacząc nową taktykę pisał dokładnie te same słowa w tym samym ustawieniu i o dokładnie takim samym sensie-Tylko muszę kupić szatę wyjściową...-przez jego twarz przeszedł grymas.-Jest na liście.
-Ja czegoś takiego nie mam.-zdziwił się Lysander.
-Ja tez nie. Ale to lepiej.-odetchnęła Julia.
Księgarz zapakował już książki. Towarzystwo szybko za nie zapłaciło i wyszli na zatłoczoną uliczkę.
-Na mojej też jest. Nie czaję.-wróciła do tematy Leya gdy stali przed sklepem z szatami.-AAAŁŁŁ!!!
Na Leyę wpadła jakaś blondynka w zielonej szacie z garścią piór które rozsypały się po bruku ulicy. Dwa się połamały, a torba Leyi z książkami pękła z pół.
-Jak chodzisz?!!-warknęła dziewczyna obdarzona niesamowitą urodą. Gabriell dziwnie na nią się patrzył...
-To ty wypadasz nagle nie wiadomo z skąd!-warknęła zaskoczona Leya zbierając książki z ziemi. Po chwili z niedowierzaniem spojrzała na Gabriella . Zbierał zawzięcie pióra dziewczyny i podał je do jej ręki z uśmiechem.
-Dziękuję.-odpowiedziała słodko-Ej! Ty jesteś ta Leya Fire co?-zapytała już ze złością i płomieniami w oczach.
-No tak...-Leya zbytni nie wiedziała co jej powiedzieć.-Taka sławna, a wygląda jak widmo...-rzuciła i zniknęła w banku Gringotta.-Co za żmija...-syknął Lysander.
-Dobra to było dziwne...-stwierdziła Julia.-Idziemy.
Wspólnymi siłami pomogli Gabriellowi i Madame Dali dopasować idealną szatę dla niego. W oczach Leyi wyglądał okropnie przystojnie i wyniośle...
Wstąpili jeszcze na przepyszny deser lodowy-"truskawkowy szał"
-Ej! No tak! To Wictoria z Slytherinu z czwartego roku.-oznajmił nagle Gabriell.
-I kogo to obchodzi?-odpowiedziała uszczypliwie Julia.
-E... No sam nie wiem. To jadowita żmija.-dodał
-Jadowita żmija... To po co zbierałeś te jej pióra?-Lysander trafił w Gabriella bezbłędnie.
-No... Sam nie wiem. Ale w końcu jestem kapitanem drużyny i muszę pamiętać o zasadach dobrego wychowania.
-Chyba o zasadach uwodzenia...-pomyślała Leya po czym parsknęła śmiechem.
Popołudnie minęło zbyt szybko. Znowu taktyki... I kolejny letni dzień... Aż w końcu siedzieli już w pociągu do Hogwartu który po prostu 
huczał ze wszystkich stron tyloma plotkami na jeden temat, że już nikt nie wiedział kto mówi prawdę i czy drugiemu ją powiedział...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz