piątek, 25 października 2013

2.6. Nonlee?

2.6 Nonlee?


           Wszyscy myśleli, że po spokojnym tygodniu również i sobota będzie cicha i pod jasnym słońcem i wypoczywaniu na błoniach. Nie tym razem.
Do Wielkiej sali wpadła chmura sów z listami i paczkami. Były to głównie oznaki kontaktu z rodzicami, ale między sowami pojawiło się wiele płomykówek z wydaniem "Proroka Codziennego" Na pozór nic ciekawego, a jednak chwilę potem wszędzie było widać grupki uczniów czytających jeden i ten sam artykuł wywołujący niezliczoną ilość plotek.

          Leyi nie było na śniadaniu. Wstała jeszcze przed wschodem słońca, zabrała w torbie masę pergaminu, ołówki i ulubione błękitne pióro z równie błękitnym atramentem i siedząc nad jeziorem wprost do słońca rysowała. Niebo się różowiło, a postać dziewczyny-elfa o atramentowych konturach szła ścieżką pomiędzy starymi i grubymi pniami drzew. Pracę nad następną postacią tym razem już czarodzieja w długich szatach. Z czasem grupki rozgadanych i wyraźnie czymś mocno zainteresowanych uczniów pojawiła się na błoniach. Leya nie zwracałaby na nich najmniejszej uwagi gdyby nie otwarte zainteresowanie jej osobą. Niedługo potem pojawił się po jej prawej stronie milczący Gabriell.
-Hej, co jest?-zapytała Leya widząc nie za dobry humor kapitana.-O co chodzi?
-To może ty mi powinnaś powiedzieć co?-odpowiedział grzmiącym i złym głosem.
-Ja? Niby co?
-Proszę! Przeczytaj sobie!-warknął podając jej do ręki "Proroka Codziennego"
Na wielkiej fotografii pokazany był Hogwart, Dumstrang i Beaxbatons.

                                             
"Drużyny-Nadzieje Turnieju!"


Odczytała kilka linijek i trochę się zdziwiła.
-Skoro drużyna Gryffindoru to Drużyna-Nadzieja mamy kolejny powód do rywalizacji.-odpowiedziała spokojnie
-Nie o to chodzi. Zobacz sobie niżej.-poradził nadal mocno zagniewany

                           
"Leya Fire czyli oszustwo Drużyny-Nadziei

         Nasza korespondentka, Paulina Nonlee odkryła tajne zamiary Leyi Fire z Drużyną-Nadzieją               Hogwartu. Jak donosi Prorokowi Nonlee Fire dopuściła się oszustwa. Prawdopodobnie                       używając Zaklęcia Imperius lub eliksiru miłosnego zmusiła kapitana drużyny, Gabriella aby               została szukającą w zespole. Jak mówi jedna z uczennic widząca Leyę w powietrzu-Ona jest                 do niczego. W ten sposób nie tylko Gabriell, ale i pozostali Gryffoni stracą reputację i szansę               w zawodach.-Victoria. Zapytaliśmy Gabriella-To nie jest możliwe. Ufam Leyi i wiem, że ma                 w sobie ogromny talent i nadzieję, a to jest bardzo ważne.
            Coś się wydaje, że to nie jest do końca prawda...

Leya chciała się odezwać, ale kompletnie nie wiedziała co powiedzieć. Po sekundach przed nimi stanęła Victoria w towarzystwie pięciu koleżanek. Od razu zrobiło się nieprzyjemnie.
-To co Fire już poza drużyną?-zapytała z durnym uśmiechem.
-A nie. Myślisz, że kilka słów coś zmieni?
-Chyba wiesz, że Imperius to zaklęcie Niewybaczalne co? Chyba, że wolisz miłosne gierki...-koleżanki za nią parsknęły śmiechem obgadując zapewne jaki to Gabriell jest wspaniały.
-Co to za miłość z eliksiru?-ogromna pewność siebie i spokój nadal jeszcze był w Leyi która wróciła do rysowania odkładając Proroka na ziemię.
-Co ty taka spokojna?
-A co ty taka wściekła? Złość piękności szkodzi, ale myślę, że gorszej brzydoty na ziemi już nie ma niż ty Victorio.
Gabriell parsknął śmiechem.
-Nie rozmawiam ze szlamami.-oświadczyła głośno z głową podniesioną do góry.
Gabriell błyskawicznie wstał z różdżką podniesioną na Victorię.-Radzę wynoś się.
-Ojć Gabriell...Idziemy!-warknęła na piątkę dziewczyn i poszła dalej brzegiem jeziora.
-Nie musiałeś.-Leya spojrzała na jego kamienną twarz.
-Szlama... Nie pozwolę...
-Ale... Nie wierzysz w te wszystkie bzdury prawda?-zapytała już z lekko drżącym głosem w obawie, że zaraz zostanie na łasce różdżki kapitana.
-W pierwszej chwili myślałem, że eksploduję, ale słysząc jak mówisz, ze miłość z eliksiru nie jest nic warta rozchmurzyłem się. Zresztą to bardzo skomplikowany eliksir... Wątpię by któremukolwiek uczniowi udało się go uwarzyć. Zresztą masz dwanaście lat.
-Wiem bardzo mało. Ale gdzie się podziała reszta?-Leya zmieniła temat.
-Wkurzyli się bo chciałem zorganizować jeszcze więcej treningów.
-A nie uważasz, że... no trzydzieści dwie godzin tygodniowa to już wystarczająco?
-Sam nie wiem. Wydaje mi się, że mnie to zaczyna powoli przerastać...
-To usiądź, posłuchaj dobrej muzyki i wyluzuj. Jeśli będziemy zadowoleni z wyników to sami będziemy chcieli więcej treningów. Zaufaj.-uśmiechnęła się delikatnie
-Ufam. Niedługo to zrobię z ciebie zastępcę kapitana!-zażartował
Po chwili pojawiła się drużyna z Julią, Marcusem i Lysandrem. Wszyscy razem od razu poszli na stadion Quidditha aby przy dziwnie dużej ilości gapiów potrenować ukochany sport. Nawet się wspólnie nie domyślali skąd się wzięło tyle uczniów. Nonlee.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz