18. Pociąg w powrotną stronę
Po zwycięstwie szkoła huczała. Wszyscy nagle polubili Gabreilla, którego zła sława została na zawsze zapomniana. Do Leyi wciąż podchodziła nowa grupka uczniaków, a ona opowiadała o ostatnim meczu. W końcu te fascynacja szkoły członkami drużyny Gryffonów ustała. Wszyscy zawzięcie przygotowywali się do testów końcowych. Leya była spokojna. Zawsze uczyła się materiału z lekcji na lekcje. Dlatego gdy już przyszły wyniki egzaminów była bardzo szczęśliwa widząc swoje bardzo dobre wyniki. Julia miała takie same, Lysandra były już niższe, ale tak samo dobre jak Gabreilla. On był zadowolony, że tym razem przechodzi do piątej klasy. No i nadal był kapitanem.
-Mamy problem. Oskar już wychodzi. Chętnie zajmę jego miejsce, ale nadal potrzeba nam szukającego.-ogłosił pewnego wieczora. Leya nic na ten temat nie mówiła.
W końcu cała szkoła zasiadła do bankietu zakończenia roku szkolnego. Złotymi talerzami i kielichami zastawiono wszystkie stoły. Wszędzie pełno wyło czerwieni i złota. Gryffindor po zwycięskim meczu nie tylko ma puchar Quidditha, ale i puchar domów.
-Tak... Gryffoni zagarnęli wszystkie możliwe nagrody.-zaśmiał się Ambroży Siwobrody w swoim przemówieniu.-Ale za dwa miesiące będziecie mieli możliwość nie tylko je odebrać Lwom-tutaj spojrzał na Leyę obdarowując ją uśmiechem-ale również zdobyć coś dla szkoły. Przekonacie się o czym mówię już niedługo. Rok szkolny uważam za zamknięty!-stoły zastawiły się najpyszniejszym jedzeniem. Po godzinie wszyscy uczniowie opuścili mury ich ukochanej szkoły. Niedługo potem rozległ się głośny gwizd pociągu. Ruszył ociężale zostawiając zamek za sobą.
-Jak myślicie co miał na myśli dyrektor z tym trzecim pucharem?-zapytał Lysander w przedziale pociągu na jego tyłach.
-A kto to wie?-odpowiedziała Julia
-Ten starzec jest potężny i mądry to prawda, ale czasami mówi jak stuknięty. Ale jedno jest pewne: w przyszłym roku musimy obronić puchar.-spojrzał na Leyę
-Hm?-zapytała nieobecna.-Jak dla mnie to wolałabym aby następny rok szkolny był bardziej spokojny i normalny.
-To nie jest już niestety możliwe. Skoro ta pokraka z biblioteki dostała się do szkoły robi się niebezpiecznie.-wywnioskowała Julia
-Niebezpiecznie? W Hogwarcie? To nie jest możliwe.-oświadczył Gabriell.
-Jakoś wygranie meczu z Krukonami też nie było możliwe i co?-przypomniała Leya.
-No fakt...Hm...-zadumał się znowu Gabreill spoglądając na Leyę badawczym wzrokiem.
-Co?-zapytała.
-Chyba się domyślam o czym mówił dyro... Wyślę sowę jak będę pewny. Teraz nie chcę rozsiewać plotek, ale... Leya sprawa do ciebie?
-Niby jaka?
-Bo widzisz...
-Halloooo.-odezwała się Julia
-.potrzeba nam ścigającego...-ciągnął dalej Gabreill nie zwracając uwagi na miny Julki.
-Rozumiem. Jasne, że będę grać z wami.
Pociąg jechał i jechał. Po długich godzinach Leya nie mogła uwierzyć, że znowu jest w domu wraz z babką. Z jednej strony zatęskniła za nią, a z drugiej już chciała wracać do Hogwartu. Jednak mina Morilli nie wróżyła nic dobrego...
To już koniec pierwszego roku Leyi w Hogwarcie. Ale to nie koniec. To dopiero początek tej mojej historyjki. Dzięki, że jest ktoś kto czyta te bzdury. ;) Do czytanego w czasie drugiego roku w Hogwarcie!
Wasza Luna
-Mamy problem. Oskar już wychodzi. Chętnie zajmę jego miejsce, ale nadal potrzeba nam szukającego.-ogłosił pewnego wieczora. Leya nic na ten temat nie mówiła.
W końcu cała szkoła zasiadła do bankietu zakończenia roku szkolnego. Złotymi talerzami i kielichami zastawiono wszystkie stoły. Wszędzie pełno wyło czerwieni i złota. Gryffindor po zwycięskim meczu nie tylko ma puchar Quidditha, ale i puchar domów.
-Tak... Gryffoni zagarnęli wszystkie możliwe nagrody.-zaśmiał się Ambroży Siwobrody w swoim przemówieniu.-Ale za dwa miesiące będziecie mieli możliwość nie tylko je odebrać Lwom-tutaj spojrzał na Leyę obdarowując ją uśmiechem-ale również zdobyć coś dla szkoły. Przekonacie się o czym mówię już niedługo. Rok szkolny uważam za zamknięty!-stoły zastawiły się najpyszniejszym jedzeniem. Po godzinie wszyscy uczniowie opuścili mury ich ukochanej szkoły. Niedługo potem rozległ się głośny gwizd pociągu. Ruszył ociężale zostawiając zamek za sobą.
-Jak myślicie co miał na myśli dyrektor z tym trzecim pucharem?-zapytał Lysander w przedziale pociągu na jego tyłach.
-A kto to wie?-odpowiedziała Julia
-Ten starzec jest potężny i mądry to prawda, ale czasami mówi jak stuknięty. Ale jedno jest pewne: w przyszłym roku musimy obronić puchar.-spojrzał na Leyę
-Hm?-zapytała nieobecna.-Jak dla mnie to wolałabym aby następny rok szkolny był bardziej spokojny i normalny.
-To nie jest już niestety możliwe. Skoro ta pokraka z biblioteki dostała się do szkoły robi się niebezpiecznie.-wywnioskowała Julia
-Niebezpiecznie? W Hogwarcie? To nie jest możliwe.-oświadczył Gabriell.
-Jakoś wygranie meczu z Krukonami też nie było możliwe i co?-przypomniała Leya.
-Co?-zapytała.
-Niby jaka?
-Bo widzisz...
-Halloooo.-odezwała się Julia
-.potrzeba nam ścigającego...-ciągnął dalej Gabreill nie zwracając uwagi na miny Julki.
-Rozumiem. Jasne, że będę grać z wami.
Pociąg jechał i jechał. Po długich godzinach Leya nie mogła uwierzyć, że znowu jest w domu wraz z babką. Z jednej strony zatęskniła za nią, a z drugiej już chciała wracać do Hogwartu. Jednak mina Morilli nie wróżyła nic dobrego...
To już koniec pierwszego roku Leyi w Hogwarcie. Ale to nie koniec. To dopiero początek tej mojej historyjki. Dzięki, że jest ktoś kto czyta te bzdury. ;) Do czytanego w czasie drugiego roku w Hogwarcie!
Wasza Luna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz