11. Przyrzekam, że knują coś niedobrego.
Rozpoczęła się przerwa świąteczna. Julia i Lysander wraz z Gabriellem i Marcinem wracali do domów. Od czasu meczu cała piątka zaprzyjaźniła się z sobą bardzo silnie. A teraz Leya została w Hogwarcie na święta. Mogła wracać do babki, ale ona nie lubiła tych jej spotkań z koleżankami w Wigilię dlatego wolała zostać w miejscu które pokochała bardzo mocno. Zresztą bardo chciała zobaczyć na własne oczy jak wyglądają Hogwarckie święta.
Pociąg odjechał, a Leya siedziała przy kominku z pergaminem i ołówkiem w garści. Rysowała kolejny mangowy rysunek ćwicząc swoje umiejętności. Wtedy usiadł koło niej Marcus. Trzecioklasista z klasą. Bujne krótkie włosy lekko zasłaniały mu ciemne niebieskie oczy.
-Leya jest robota dla ciebie.-wydusił z siebie nieśmiale.
-Niby o co chodzi?-Leya nie przerywała rysowania.
-To tak właściwie prośba Gabriella, ale nie wiedział jak ci to powiedzieć...-plątał się.
-Wyduś to z siebie.-poprosiła Leya spoglądając mu prosto w oczy. Minęła chwila zanim Marcus opuścił oczy.
-Więc zostajemy (chodzi o drużynę Gryffindoru) w Hogwarcie tylko po to aby trenować. Moglibyśmy grać bez szukającego, ale Gabriell na to nie pozwolił. Dlatego chce abyś zajęła jego pozycję do końca przerwy świątecznej.-Marcus mówiąc to oglądał rysunek Leyi: drużynę Gryffindoru. Jeszcze nieskończony, ale było wiadomo o co chodzi.
Zaskoczenie zawładnęło na chwilę pierwszoklasistką. Ona? W drużynie chłopaków o których myśli nie jedna dziewczyna?-No ale jestem z pierwszego roku...-próbowała się wykręcić.
-To już załatwione z dyrektorem. Co więcej życzy ci miłej gry.-zapewniał
-W końcu jestem winna Gabreillowi przysługę. Kiedy trening?
-Za...-Marcus spojrzał an zegar-za godzinę.
-Szybki jesteś.-odparła Leya i wybiegła przez dziurę w ścianie zostawiając rysunek. Marcus schował go do swojej torby i pobiegł za Leyą na boisko. Gdy tam dobiegli zastali pozostałą czwórkę gotowi do gry.
-Ej wice kapitanie co to za opóźnienia hm?-zaczepił Marcusa Wiktor
-Wyluzuj jeszcze dziesięć minut.
Po tym czasie Leya pojawiła się w stroju do Quidditha. Bała się. Bała się, że nie złapie tego znicza i upokorzy się przed chłopakami, a jednak usiadła na szkolnym Nimbusie 2000 i uniosła się w powietrze wraz z resztą chłopaków. Na początku Marcus wypuścił kafla po chwili tłuczki i znicz który nagle zniknął.
Chłopacy grali, a Leya wypatrywała piłeczki. Śmignęła jej koło ręki. Rozpoczął się krotki pościg. Sekund później Leya miała już znicz i pokazywała go pozostałym.
-Gabriell się nie mylił mówiąc, że świetnie operujesz miotłą.-pochwalił Marcus.
-Serio tak powiedział?-jeszcze nigdy Leya nie słyszała od Gabriella pochwały.
-Nom.-Marcus wyglądał na trochę zmieszanego.
-A jednak. Ufaj tym co ratują ci życie.-roześmiała się Leya i wypuściła znicz aby znowu go szukać.
Hogwart był już pełny ciszy gdy Leya wracała samotnie z boiska. Chodziła z Mapą Huncwotów i obserwowała profesorów. Wtedy za zakrętem najpierw rozległ się głos opiekuna Gryffindoru, a potem trzasnęły drzwi. Leya podeszła po cichu do nich. Widziała na mapie, nie tylko Witerilo, ale i prof. Dark. Było słychać ich kłótnie z opuszczonej klasy.
-Dark, robię co mogę, ale nigdzie nie ma "tej" księgi.-głos opiekuna był pełny strachu.
-On powiedział, że to tutaj jest więc mamy ją znaleźć! Chyba wiesz, że on wie wszystko?
-Wiem, wiem!-jęknął Witerilo.
-Ostatni miesiąc.-Dark skierował się w stronę drzwi. Leya jak najszybciej mogła pobiegła korytarzem w stronę wieży Gryffonów. Udało jej się uciec z masą pytań w głowie. Dlaczego opiekun Gryffonów tak boi się Darka? No i ta książka... I jakiś On? Stwierdziła, że nie wie jak, ale to jakoś musi się łączyć z atakiem dementorów. Zresztą... Teraz Leya sobie przypomniała, że te potwory miały dostać do reszty pokonane. A więc z skąd się wzięły? To nie mogą być przypadki, ale postanowiła na razie nikomu nie mówić o tym odkryciu do dalszego rozwinięcia sprawy. A czas mijał tak jak Gwiazdka. Leya poprzez wspaniałe treningi z wspaniałymi ludźmi nawet nie zauważyła gdy Hogwart znowu zaczął lekcje już w nowym roku kalendarzowym...
-Leya jest robota dla ciebie.-wydusił z siebie nieśmiale.
-Niby o co chodzi?-Leya nie przerywała rysowania.
-To tak właściwie prośba Gabriella, ale nie wiedział jak ci to powiedzieć...-plątał się.
-Wyduś to z siebie.-poprosiła Leya spoglądając mu prosto w oczy. Minęła chwila zanim Marcus opuścił oczy.
-Więc zostajemy (chodzi o drużynę Gryffindoru) w Hogwarcie tylko po to aby trenować. Moglibyśmy grać bez szukającego, ale Gabriell na to nie pozwolił. Dlatego chce abyś zajęła jego pozycję do końca przerwy świątecznej.-Marcus mówiąc to oglądał rysunek Leyi: drużynę Gryffindoru. Jeszcze nieskończony, ale było wiadomo o co chodzi.
Zaskoczenie zawładnęło na chwilę pierwszoklasistką. Ona? W drużynie chłopaków o których myśli nie jedna dziewczyna?-No ale jestem z pierwszego roku...-próbowała się wykręcić.
-To już załatwione z dyrektorem. Co więcej życzy ci miłej gry.-zapewniał
-W końcu jestem winna Gabreillowi przysługę. Kiedy trening?
-Za...-Marcus spojrzał an zegar-za godzinę.
-Szybki jesteś.-odparła Leya i wybiegła przez dziurę w ścianie zostawiając rysunek. Marcus schował go do swojej torby i pobiegł za Leyą na boisko. Gdy tam dobiegli zastali pozostałą czwórkę gotowi do gry.
-Ej wice kapitanie co to za opóźnienia hm?-zaczepił Marcusa Wiktor
-Wyluzuj jeszcze dziesięć minut.
Po tym czasie Leya pojawiła się w stroju do Quidditha. Bała się. Bała się, że nie złapie tego znicza i upokorzy się przed chłopakami, a jednak usiadła na szkolnym Nimbusie 2000 i uniosła się w powietrze wraz z resztą chłopaków. Na początku Marcus wypuścił kafla po chwili tłuczki i znicz który nagle zniknął.
Chłopacy grali, a Leya wypatrywała piłeczki. Śmignęła jej koło ręki. Rozpoczął się krotki pościg. Sekund później Leya miała już znicz i pokazywała go pozostałym.
-Gabriell się nie mylił mówiąc, że świetnie operujesz miotłą.-pochwalił Marcus.
-Serio tak powiedział?-jeszcze nigdy Leya nie słyszała od Gabriella pochwały.
-Nom.-Marcus wyglądał na trochę zmieszanego.
-A jednak. Ufaj tym co ratują ci życie.-roześmiała się Leya i wypuściła znicz aby znowu go szukać.
Hogwart był już pełny ciszy gdy Leya wracała samotnie z boiska. Chodziła z Mapą Huncwotów i obserwowała profesorów. Wtedy za zakrętem najpierw rozległ się głos opiekuna Gryffindoru, a potem trzasnęły drzwi. Leya podeszła po cichu do nich. Widziała na mapie, nie tylko Witerilo, ale i prof. Dark. Było słychać ich kłótnie z opuszczonej klasy.
-Dark, robię co mogę, ale nigdzie nie ma "tej" księgi.-głos opiekuna był pełny strachu.
-On powiedział, że to tutaj jest więc mamy ją znaleźć! Chyba wiesz, że on wie wszystko?
-Wiem, wiem!-jęknął Witerilo.
-Ostatni miesiąc.-Dark skierował się w stronę drzwi. Leya jak najszybciej mogła pobiegła korytarzem w stronę wieży Gryffonów. Udało jej się uciec z masą pytań w głowie. Dlaczego opiekun Gryffonów tak boi się Darka? No i ta książka... I jakiś On? Stwierdziła, że nie wie jak, ale to jakoś musi się łączyć z atakiem dementorów. Zresztą... Teraz Leya sobie przypomniała, że te potwory miały dostać do reszty pokonane. A więc z skąd się wzięły? To nie mogą być przypadki, ale postanowiła na razie nikomu nie mówić o tym odkryciu do dalszego rozwinięcia sprawy. A czas mijał tak jak Gwiazdka. Leya poprzez wspaniałe treningi z wspaniałymi ludźmi nawet nie zauważyła gdy Hogwart znowu zaczął lekcje już w nowym roku kalendarzowym...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz