13. Bo przyjaźń...
Salon pustoszał w oka mgnieniu. Leyę to nie obchodziło. Próbowała ułożyć sobie wszystko w głowie, ale jakoś tego nie potrafiła. W końcu zdecydowała, że wolałaby być zwykłą mugolką niż czarodziejką. Niby wszystko wydaje się takie wspaniałe i kolorowe... Zaklęcia przywołujące, teleportacja, niesamowite i trudne zaklęcia, moc magicznych mikstur dających szczęście lub miłość. Do tego jeszcze niezapomniane loty na miotle, gra w Quidditha... To wszystko tylko bajki. Naprawdę zło czai się wszędzie i nigdy nie wiadomo czy jutro...
-Hej Leya.-Gabriell usiadł obok dziewczyny przerywając jej ciemne myśli.-Czemu płaczesz?-zapytał tak delikatnie jak nigdy w życiu.
-To zbyt skomplikowane by o tym mówić.-Leya była zamknięta w sobie.
-Skomplikowana jest tylko miłość.-Gabreill sam nie wiedział z kąt wytrzasnął to stwierdzenie, ale było bardzo trafne. No nie licząc faktu o istnieniu matematyki...
-Ciekawe. Ale może i tak jest. Nie wiem. Nigdy nie zakochałam się w kimś spoza rodziny. Wszyscy wytykali mnie palcami, obrażali... Nigdy nie chcę znowu wracać do mugolskiej szkoły!!!
-Było aż tak źle?-Gabriell się dopytywał gównie tylko po to aby odciągnąć Leyę od szarych myśli. Zresztą w jakichś 20% był szczerze ciekawy przeszłości Leyi.
-Szczerze teraz nawet dziękuję tym wszystkim co sypali mi piaskiem w oczy. Przekonałam się, że słowa ranią bardziej niż czyny, a co nie boli najbardziej: ludzi ocenia się po wyglądzie. Tutaj czegoś takiego nie ma. Jestem prze szczęśliwa, że uczę się tutaj w Hogwarcie, ale mój ojciec... Widziałam go dzisiaj w Zakazanym Lesie jako jakiegoś czarnego gościa z kapturem na głowie. Ale najgorsze nie wyglądał jakby dzielił cechy dobroci. Bo taki nie był. To mnie przeraża i przerasta. A jeśli się ktoś o tym dowie i zaczną się znowu głupie odzywki, albo nawet złamią mi różdżkę. Nie chcę wracać do mugoli. Ale nie to mnie dręczy. A jeśli pójdę nagle jego drogą? Drogą zła... Zresztą moje nazwisko jest znane wszystkim z wspaniałego ministra magii...-Leya w końcu mogła wyrzucić z siebie wszystko i zapomniała o łzach. Ale przerwał jej Gabriell przykładając palec do jej ust dając znak aby skończyła mówić
-Nie! Leya to ty decydujesz o swoim losie nie on! Zresztą dlaczego Tiara przydzieliła cię do Gryffonów, a nie Ślizgonów? Bo to nie jesteś ty! Może nie znam cię aż tak dobrze, ale wiem, że masz talent magiczny i talent do Quidditha, ale zło? W tobie?-słowa Gabriella wylewały się szybko ale zrozumiale. Nie była to jakaś wcześniej wymyślona treść, ale prawdziwa ocena przypuszczeń Leyi.
-Ja... Mierzę wyżej niż na tylko moc i potęgę.
-Hmm... Pamiętam doskonale reakcję szkoły jako jedyny w całym budynku oblałem testy roczne i dlatego nadal jestem na czwartym roku, a nie na piątym. Wiesz co to było? Kapitan drużyny siedzi o jeden rok dłużej! Odwrócili się od mnie wszyscy. Nawet chłopacy z którymi teraz gram. To tylko tak wygląda na przyjaźń... No ale wtedy przyszedł Marcin na pierwszy rok. A no i dementorzy... No i Julia i Lysander, ale i ty. Inaczej się wstaje rano z pewnością, że gdzieś tam ktoś niedługo przywita się i zażartuje z tobą. A nauka... idzie mi coraz lepiej.
-Ale zaklęcie muszą być straaasznie skomplikowane co?-domyślała się Leya
-Jedyne co jest skomplikowane to miłość. Sam nie wiem jak do tego doszedłem... Może widząc starych znajomych kłócących się z ich dziewczynami... Nie mam pojęcia.-Gabriell... Lekko się zaczerwienił?
-Chyba pójdę do dyrektora...-zmieniła temat Leya.-Powinien wiedzieć co się dzieje nawet gdybym miała zostać wywalona za łamanie regulaminu.
-Prawdziwy z ciebie Gryffon.-pochwalił. Ich spojrzenia spotkały się nagle, a żadne nie chciało go odwrócić. Po sekundach jednak Julia nagle zeszła do pokoju.
-Matko... wy nie śpicie?-okazało się, że nagle zrobiła się północ, a Julia nie wyglądała na zaskoczoną. To była tylko manipulacja głosem jak Leya się domyśliła.
-E tam. Za dużo się dzieje, żeby iść spać, ale jutro środa... Do zobaczenia.-Gabreill wstał i wszedł schodami do dormitorium.
-Dobra o co chodzi?-Leya miała wrażenie, że nie bez powodu Julka pojawiła się tutaj.
-Bo widzisz-oddała przyjaciółce mapę Huncwotów-ta mapa pokazuje więcej niż położenie profesorów.-odwróciła się z dziwnym uśmiechem i weszła po schodach na górę.
Tak... Leya widziała na mapie siebie, profesorów, Julkę, Lysandra i Gabreilla. Zrozumiała. Zastawiła mapę na stoliku taką jaką teraz trzymała.
-Koniec psot!-Leya wiedziała jakie myśli krążą po głowie Juli. Chciała już jej powiedzieć, że to kłamstwo, ale ugryzła się w język.-A niech myśli sobie co chce. Koniec psot na dziś.-powiedziała sama do siebie. Jak się później okazało to nie był koniec, ale początek...
-Hej Leya.-Gabriell usiadł obok dziewczyny przerywając jej ciemne myśli.-Czemu płaczesz?-zapytał tak delikatnie jak nigdy w życiu.
-To zbyt skomplikowane by o tym mówić.-Leya była zamknięta w sobie.
-Skomplikowana jest tylko miłość.-Gabreill sam nie wiedział z kąt wytrzasnął to stwierdzenie, ale było bardzo trafne. No nie licząc faktu o istnieniu matematyki...
-Ciekawe. Ale może i tak jest. Nie wiem. Nigdy nie zakochałam się w kimś spoza rodziny. Wszyscy wytykali mnie palcami, obrażali... Nigdy nie chcę znowu wracać do mugolskiej szkoły!!!
-Było aż tak źle?-Gabriell się dopytywał gównie tylko po to aby odciągnąć Leyę od szarych myśli. Zresztą w jakichś 20% był szczerze ciekawy przeszłości Leyi.
-Szczerze teraz nawet dziękuję tym wszystkim co sypali mi piaskiem w oczy. Przekonałam się, że słowa ranią bardziej niż czyny, a co nie boli najbardziej: ludzi ocenia się po wyglądzie. Tutaj czegoś takiego nie ma. Jestem prze szczęśliwa, że uczę się tutaj w Hogwarcie, ale mój ojciec... Widziałam go dzisiaj w Zakazanym Lesie jako jakiegoś czarnego gościa z kapturem na głowie. Ale najgorsze nie wyglądał jakby dzielił cechy dobroci. Bo taki nie był. To mnie przeraża i przerasta. A jeśli się ktoś o tym dowie i zaczną się znowu głupie odzywki, albo nawet złamią mi różdżkę. Nie chcę wracać do mugoli. Ale nie to mnie dręczy. A jeśli pójdę nagle jego drogą? Drogą zła... Zresztą moje nazwisko jest znane wszystkim z wspaniałego ministra magii...-Leya w końcu mogła wyrzucić z siebie wszystko i zapomniała o łzach. Ale przerwał jej Gabriell przykładając palec do jej ust dając znak aby skończyła mówić
-Nie! Leya to ty decydujesz o swoim losie nie on! Zresztą dlaczego Tiara przydzieliła cię do Gryffonów, a nie Ślizgonów? Bo to nie jesteś ty! Może nie znam cię aż tak dobrze, ale wiem, że masz talent magiczny i talent do Quidditha, ale zło? W tobie?-słowa Gabriella wylewały się szybko ale zrozumiale. Nie była to jakaś wcześniej wymyślona treść, ale prawdziwa ocena przypuszczeń Leyi.
-Ja... Mierzę wyżej niż na tylko moc i potęgę.
-Hmm... Pamiętam doskonale reakcję szkoły jako jedyny w całym budynku oblałem testy roczne i dlatego nadal jestem na czwartym roku, a nie na piątym. Wiesz co to było? Kapitan drużyny siedzi o jeden rok dłużej! Odwrócili się od mnie wszyscy. Nawet chłopacy z którymi teraz gram. To tylko tak wygląda na przyjaźń... No ale wtedy przyszedł Marcin na pierwszy rok. A no i dementorzy... No i Julia i Lysander, ale i ty. Inaczej się wstaje rano z pewnością, że gdzieś tam ktoś niedługo przywita się i zażartuje z tobą. A nauka... idzie mi coraz lepiej.
-Ale zaklęcie muszą być straaasznie skomplikowane co?-domyślała się Leya
-Jedyne co jest skomplikowane to miłość. Sam nie wiem jak do tego doszedłem... Może widząc starych znajomych kłócących się z ich dziewczynami... Nie mam pojęcia.-Gabriell... Lekko się zaczerwienił?
-Chyba pójdę do dyrektora...-zmieniła temat Leya.-Powinien wiedzieć co się dzieje nawet gdybym miała zostać wywalona za łamanie regulaminu.
-Prawdziwy z ciebie Gryffon.-pochwalił. Ich spojrzenia spotkały się nagle, a żadne nie chciało go odwrócić. Po sekundach jednak Julia nagle zeszła do pokoju.
-Matko... wy nie śpicie?-okazało się, że nagle zrobiła się północ, a Julia nie wyglądała na zaskoczoną. To była tylko manipulacja głosem jak Leya się domyśliła.
-E tam. Za dużo się dzieje, żeby iść spać, ale jutro środa... Do zobaczenia.-Gabreill wstał i wszedł schodami do dormitorium.
-Dobra o co chodzi?-Leya miała wrażenie, że nie bez powodu Julka pojawiła się tutaj.
-Bo widzisz-oddała przyjaciółce mapę Huncwotów-ta mapa pokazuje więcej niż położenie profesorów.-odwróciła się z dziwnym uśmiechem i weszła po schodach na górę.
Tak... Leya widziała na mapie siebie, profesorów, Julkę, Lysandra i Gabreilla. Zrozumiała. Zastawiła mapę na stoliku taką jaką teraz trzymała.
-Koniec psot!-Leya wiedziała jakie myśli krążą po głowie Juli. Chciała już jej powiedzieć, że to kłamstwo, ale ugryzła się w język.-A niech myśli sobie co chce. Koniec psot na dziś.-powiedziała sama do siebie. Jak się później okazało to nie był koniec, ale początek...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz