1.Prawda o Leyi
Ciepły deszcz ostatniego dnia lipca uderzał o twarz Leyi biegnącej między dwoma rzędami dębów. Nie zwracała najmniejszej uwagi na mokre ubranie i stargane kasztanowe włosy do pasa. Po prostu przebiegła przez Aleję Dębów i błyskawicznie wpadła do małego domku pomalowanego z zewnątrz lekko żółtą farbą. Czerwony, spadzisty dach chronił dwa piętra budynku i stary strych. Pierwsze piętro domu babki wzbudzało w dziewczynie strach. Po obu stronach długiego holu znajdowało się razem dwanaście portretów. Głównie małżeństw a wszystkie o niemiłym wyrazie twarzy i podpisane nazwiskiem: Fire. Mimo dreszczy Leya przychodziła oglądać te obrazy zastanawiając się jaką rolę odegrali ci ludzie w jej rodzinie. Nosiła ich nazwisko, a oprócz babki z którą teraz mieszka i zmarłej tydzień temu matki nie widziała nikogo osobiście. Nawet ojca. Jego nie było nawet na portretach. Jednak bardziej zastanawiał ją ubiór tych postaci. Ubrani w długie szaty o różnych kolorach... To jakaś tradycja rodzinna? Niestety baba Moliria milczy. Nikt nie wie o rodzinie Fire więcej niż ona sama, ale nic nie chce powiedzieć jedenastoletniej wnuczce.
Leya przebrała się w suche rzeczy i spięła mokre włosy w kok po czym weszła do niezbyt dużej kuchni z stoliczkiem. Babka o siwych włosach i w niebieskim fartuchu właśnie stawiała gorącą zupę na stole.
-Moja droga nie powinnaś tyle siedzieć nad grobem matki.-sama była w smutku i żałobie bo śmierci swojej córki, ale niezbyt wyglądało jakby jej żałowała-Ona nie chciałaby abyś tyle za nią płakała.
-Jak mam nie płakać za kimś kogo kocham? To niemożliwe!-Leya od razu denerwowała się gdy ktoś źle mówił o mamie.
-Ehhh... Leya...-Moliria wyciągnęła z kieszeni fartucha list z czerwoną pieczęcią i podała go jedenastolatce. Ta jak tylko zobaczyła delikatny zarys herbu wielkiej i szanowanej Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart zrobiła wielkie oczy.
-Jak to możliwe?-zapytała mocno wstrząśnięta po przeczytaniu pięknego zielonego pisma o przyjęciu do szkoły.
-Normalnie. Są i mugole i czarodzieje. Cała nasza dumna rodzina czystej krwi uczyła się w Hogwarcie. Wszyscy w Slytherinie... Tylko ja jakimś dziwnym cudem trafiłam do Hufflepuff.
Dla Leyi wiadomość o zmianie szkoły i to jeszcze na Hogwart to był szczyt marzeń. Od drugiej klasy mugolskiej podstawówki Leya stała się pośmiewiskiem dla nie tylko całej klasy, ale i całego rocznika. Nigdy nie zapomni tych słów pogardy i obrazy. Praktycznie dzień w dzień wylewała szklanki łez. Nie dlatego, że było jej źle. Pytała samą siebie dlaczego ludzie nie mogą zrozumieć, że słowa bolą bardziej niż czyny. Dlaczego? Bo nie wielu doświadcza odtrącenia od reszty tylko przez durne wyrazy.
-To takie dziwne... Po raz pierwszy nie mogę się doczekać rozpoczęcia roku szkolnego.-od wielu, wielu miesięcy na twarzy Leyi nie było widać uśmiechu. Aż do tej chwili.
-Zanim pojedziesz do Hogwartu musimy odwiedzić Pokątną. Nie byłam tam tyle lat...-westchnęła Molira przypominając sobie stare dobre czasy gdy jeszcze uczyła się w Hogwarcie, a potem sama tam uczyła...
Leya przebrała się w suche rzeczy i spięła mokre włosy w kok po czym weszła do niezbyt dużej kuchni z stoliczkiem. Babka o siwych włosach i w niebieskim fartuchu właśnie stawiała gorącą zupę na stole.
-Moja droga nie powinnaś tyle siedzieć nad grobem matki.-sama była w smutku i żałobie bo śmierci swojej córki, ale niezbyt wyglądało jakby jej żałowała-Ona nie chciałaby abyś tyle za nią płakała.
-Jak mam nie płakać za kimś kogo kocham? To niemożliwe!-Leya od razu denerwowała się gdy ktoś źle mówił o mamie.
-Ehhh... Leya...-Moliria wyciągnęła z kieszeni fartucha list z czerwoną pieczęcią i podała go jedenastolatce. Ta jak tylko zobaczyła delikatny zarys herbu wielkiej i szanowanej Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart zrobiła wielkie oczy.
-Jak to możliwe?-zapytała mocno wstrząśnięta po przeczytaniu pięknego zielonego pisma o przyjęciu do szkoły.
-Normalnie. Są i mugole i czarodzieje. Cała nasza dumna rodzina czystej krwi uczyła się w Hogwarcie. Wszyscy w Slytherinie... Tylko ja jakimś dziwnym cudem trafiłam do Hufflepuff.
Dla Leyi wiadomość o zmianie szkoły i to jeszcze na Hogwart to był szczyt marzeń. Od drugiej klasy mugolskiej podstawówki Leya stała się pośmiewiskiem dla nie tylko całej klasy, ale i całego rocznika. Nigdy nie zapomni tych słów pogardy i obrazy. Praktycznie dzień w dzień wylewała szklanki łez. Nie dlatego, że było jej źle. Pytała samą siebie dlaczego ludzie nie mogą zrozumieć, że słowa bolą bardziej niż czyny. Dlaczego? Bo nie wielu doświadcza odtrącenia od reszty tylko przez durne wyrazy.
-To takie dziwne... Po raz pierwszy nie mogę się doczekać rozpoczęcia roku szkolnego.-od wielu, wielu miesięcy na twarzy Leyi nie było widać uśmiechu. Aż do tej chwili.
-Zanim pojedziesz do Hogwartu musimy odwiedzić Pokątną. Nie byłam tam tyle lat...-westchnęła Molira przypominając sobie stare dobre czasy gdy jeszcze uczyła się w Hogwarcie, a potem sama tam uczyła...
Suuper!!! Naprawdę!
OdpowiedzUsuń