środa, 18 września 2013

7. Pierwszy jest zawsze najlepszy.

7. Pierwszy jest zawsze najlepszy.


          -Ja niestety nie mogę cie Fire pilnować na szlabanie, ale zastąpi mnie pani Diles. Masz się jej słuchać albo wpadniesz w jeszcze większe kłopoty.-ton profesora wiał grozą i złością. Już stojąc obok tego człowieka można trafnie stwierdzić, że nie jest to osoba ani miła, ani towarzyska.
-Zrozumiałam.-ton Leyi był obojętny.
-Choć za mną.-nakazała Dalia. Leya posłusznie przeszła z kobietą trzy regały książek dalej. Tam na ziemi stało z dwadzieścia wysokich na ok. metr stosów najróżniejszych książek. Jedne były grube jak stół inne chude na zaledwie kilka stron, a wszystkie oprawione w skórę i pożółkłe przez czas.-Twoje zadanie to odstawienie tych książek na miejsce i nie toleruję sobie pomyłek. Ja tera jestem potrzebna w skrzydle szpitalnym i wrócę za jakieś dwie godziny. I nawet nie próbuj uciekać Fire.-Diles zamknęła cicho drzwi biblioteki.
Leya widząc te góry książek opuściła bezradnie ręce. Nigdy nie poukłada ich na swoje miejsca i na dodatek nie zna całej biblioteki która jest o imponujących rozmiarach. Jednak bez marudzenia chwyciła pierwszą książkę i zaczęła szukać odpowiednią półkę.
Po dziesięciu minutach stwierdziła, ze ta cisza biblioteki jest po prostu przestraszna, a, że kocha śpiewać zaczęła pięknym donośnym głosem odśpiewywać ulubioną piosenkę matki. To bardzo stara mugolska piosenka, jej wykonawczyni już dawno nie żyje, a jednak gdzieś tam jest wspominana nadal.
Głos Leyi brzmiał w całym pomieszczeniu. nawet nie usłyszała gdy ktoś delikatnie otworzył stare drzwi i nadal stał w przejściu słuchając wspaniałego o mocnego głosu dziewczyny. Ona po chwili podeszła do pierwszego regału od drzwi aby odłożyć jedną z książek Na widok wysokiego chłopaka o czarnych włosach przerwała w pół słowa i opuściła książkę którą miała odłożyć. Nieznajomy podszedł do niej i podał ją pierwszoklasistce.
-Zaraz... to ty jesteś Leya Fire tak?-zapytał z serdecznym zabarwieniem głosu.
-Tak.. tak..-zawstydziła się lekko po króciutkim spojrzeniu sobie prosto w oczy. Były tak lazurowe i bez dna... Po prosto wspaniałe.
-Mam dla ciebie propozycje. Ty nauczysz mnie tej piosenki, a ja pomogę ci w szlabanie ok?-zaproponował-A no i jestem Gabriell.
-Miło poznać. Leya.-podali sobie ręce na powitanie po czym pokazała chłopakowi sterty książek. W czasie ich układania Leya w ciągu godziny nie tylko pozbyła się dziewiętnastu gór. Po upływie tego czasu Gabriell wyszedł z biblioteki, a Leya skończyła układać książki w momencie gdy przyszedł profesor Dark
-No proszę. Idź już Fire i się więcej mi nie stawiaj.-Lyea bez słowa wyszła z bibliotek zadowolona i z końca kary i z wielu innych rzeczy. W dodatku między wyjściem Gabriella, a wyjściem profesora znalazł bardzo ciekawy pergamin. Idąc już schodami do portretu Grubej Damy wyciągnęła różdżkę i pergamin.
-Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.-Na pergaminie zaczęła pokazywać się mapa całego Hogwartu. Leya doskonale widziała, że Siwobrody jest u siebie, a Dark wchodzi do swojej sali na chwilę.-Koniec psot.-postanowiła, że dopóki nie nakaże się okazja nie pokaże nikomu odnalezionej Mapy Huncwotów. To takie dziwne trzymać coś co miał sam Harry, a potem jego dzieci i może nawet wnuki... Schowała ją razem z różdżką.
W pokoju wspólnym Julia siedziała wraz z Lysandrem przy kominku. Niedaleko przy stole stał Gabriell z piątką innych chłopaków i tonął w pergaminie.
-No i jak tam?-zapytała Julia-Ciężki szlaban był?
-Ciężki?-wzdrygnęła się Leya.-było świetnie!
-Od kiedy to na szlabanach jest fajnie?-zdziwił się Lysander. Po chwili przy stole został już tylko Gabriell. I idąc do donmitorium machnął do Leyi. Odmachała odruchowo.
Julia zrobiła wielkie oczy, a Lysander... Bez zmian w wyrazie twarzy.
-Czy ty wiesz kto to jest?-Julia mówiła szybko i z przyciszonym głosem.
-Gabriell.-odpowiedziała jak nigdy nic Leya.
-Leya... Leya... To kapitan drużyny Gryffindoru! Z czwartego roku!
-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz