12. Między drzewami.
Zaczynał się ciepły maj. Nie którzy już powoli przygotowywali się do testów końcowych i inni tak jak Julia, Lysander czy Leya po prostu jeszcze się obijali. Cała trójka tym razem siedziała przy stole i każdy robił coś innego. Ogólnie rzecz biorąc wszyscy się nudzili. Julia ćwiczyła rysowanie pejzaży, Lysander czytał książkę o Quiddithu. Leya natomiast wpatrywała się w Mapę Huncwotów ukrytą pod stertą rysunków na pergaminie. Znudzona do reszty gapiła się w nazwiska profesorów. Nagle zrobiła dziwne oczy i podniosła głowę z blatu stołu. Dark wraz z opiekunem Gryffindoru wychodzili właśnie ze szkoły nie wiadomo po co. Leya od razu miała złe przeczucia.
-Co jest Leya?-odezwał się Lysander zamykając książkę.
-Powiem wam po drodze.-Leya chwyciła za mapę i wybiegła z pokoju.
-Leya!-Julia próbowała zatrzymać ją bezskutecznie. Po chwili i oni biegli za Leyą wychodząc ze szkoły. Dotarli aż na skraj Zakazanego Lasu. Tutaj Leya zatrzymała się z masą pytań w głowie.
-Dobra... O co chodzi?-dopytywał się Lysander
-To taka długa historia...-dziewczyna zaczęła opowiadanie jak to znalazła Mapę Huncwotów, jak w czasie przerwy świątecznej wracając z treningów z chłopakami przyłapała profesorów na kłótni, o 'Nim' i, o 'Tej książce"
-Kłamałaś tyle czasu?!-Lysander wpadł w gniew.
-Moja wina? Powiedzielibyście mi, że nie mam się tym przejmować, albo, że sobie coś wymyśliłam.-tłumaczyła się szybko spoglądając nieustannie na mapę. Profesorowie wolno zagłębiali się w las.-Zresztą teraz usłyszycie to na własne uszy, a jeśli się uda to i to usłyszymy.-Leya już dała krok w przód w kierunku Zakazanego Lasu.
-To samobójstwo tam iść!!!-wrzasnęła ze strachem Julia
-Wiem! Ale wprost muszę się dowiedzieć czemu Dark tak naciska na Witerilo. Nie ciekawi was to ani trochę?-Leya nie wyglądała na pełną strach. Chwyciła różdżkę do ręki i nie zwracając na krzyki przyjaciół wbiegła do Zakazanego Lasu kierując się w stronę nazwisk profesorów na mapie. Mimo zbliżającego się do zajścia leniwego słońca w lesie panował mrok.
Leya zatrzymała się w końcu po długim i szybkim biegu przy jednym z drzew o przeogromnym pniu. Nigdy nie widziała aż tak masywnych drzew jakie tu rosły.
Po chwili dobiegła do niej zadyszana Julia i Lysander.
-Dobra to więcej niż samobójstwo.-stwierdziła Julia
-Cicho do cholery!-szepnęła Leya z ogromnym gniewem w głosie. Dopiero teraz serce zaczęło jej walić ze strachu bojąc się o swoje życie.
Na malutkiej polance stał nie tylko wysoki i ponury Dark i dygoczący ze strachu Witerilo, ale oprócz nich pojawiła się jeszcze jedna postać w czarnej pelerynie. Na głowie miała kaptur zakrywający całkowicie twarz. Leya wolała schować się za pień i nie obserwować ich dla własnego i przyjaciół jako takiego bezpieczeństwa. Wtedy spojrzała na mapę i omal nie ryknęła z zaskoczenia i szoku widząc nazwisko tajemniczego przybysza.
-...i macie "ją"-zapytała zapewne ów postać. Głos był donośny i dźwięczny.
-Wybacz... sługom swym...-jęknął opiekun Gryffindoru.
-Siwobrody od miesiąca roztoczył jakieś dziwne pole siłowe na Księgi Zakazane.-w Darku nie było ani odrobiny strachu w przeciwieństwie do trójki uczniów.
-Głupcy!!!-krzyknęła rozwścieczona czarna postać-Ale... Nawet dobrze wyszło. Ten stary głupiec niczego się nie domyśla. Wiem doskonale, że najpierw potrzeba znaleźć wskazówkę z biblioteki w pierwszą poniedziałek za dwa tygodnie, a potem można szukać tego amuletu. Tak naprawdę to to zadanie było testem. Oblaliście.-oznajmił wyciągając różdżkę.
Profesorowie cofnęli się o kilka kroków.
-Ale nie... Nie czas na zabijanie. Co by to się stało w Hogwarcie gdyby nagle rozeszło się, że dwóch profesorów zginęło w Zakazanym Lesie. I jeszcze opiekun domu mojej córki...-głos mu się złamał nagle w ostatnim zdaniu.-Dobra no!!! Spotykamy się tutaj w dniu wskazówki o północy. Wtedy dam wam więcej informacji.-rozległ się dziwny trzask po czym profesorowie w milczeniu zaczęli iść wąską ścieżką nie zauważając pierwszoroczniaków.
Leya nie stała na nogach. Siedział na mchu patrząc gdzieś daleko przed siebie. Twarz miała białą jak kreda, ręce jej dygotały z zimna wywołanym strachem, zaskoczeniem i przeogromnymi łzami. Nie wiedziała czy cieszyć się z tego, że jej ojciec żyje czy płakać, że zmierza do strasznej potęgi wykorzystując innych, a nawet ich zabijając. Wybrała opcje drugą.
-Ja... Jak to możliwe, że on o mnie tyle wie, a ja praktycznie nic oprócz tego, że stoi po stronie zła?-pytała sama siebie na głos gdy już profesorowie byli na skraju Zakazanego Lasu.
-O czym ty mówisz Leya?-zapytał delikatnie Lysander siadając bok niej.
-Nie tu i nie teraz. Wracajmy do szkoły zanim nam się oberwie.-Leya wstała chwytając mapę w rękę i ocierając łzy rękawem szaty i poszło prowadząc przyjaciół przed ruiny jakiejś starej drewnianej chatki. Był już półmrok. Szybko pomknęli do szkoły i bez problemów dotarli do pokoju Gryffonów. Leya zdołowana usiadła przy kominku, a Julia i Lysander zaczęli o czymś rozmawiać z Gabriellem. Słuchając tego co mówili mu przyjaciele spoglądał na Leyę wzrokiem pełnym współczucia i z lekkim zapytaniem.
-Musisz coś zrobić... Im szybciej tym lepiej...-szeptała Julia
-Ale czemu ja?-zadziwił się Gabriell-Wy się z nią przyjaźnicie, a nie ja.-sprzeciwiał się
-Już nie pamiętasz dementorów?-dodał nadal szeptem Lysander
-Ok... Ale nie teraz, ale jeszcze dziś.-zgodził się spoglądając na Leyę trzymającą twarz w dłoniach. Już jej kolor twarzy wrócił do normy, ale oczy zaczęły się robić coraz bardziej czerwone. Julia jej współczuła, Lysander jej współczuł, a Gabriell miał wrażenie, ze musi coś zrobić. I to szybko...
-Co jest Leya?-odezwał się Lysander zamykając książkę.
-Powiem wam po drodze.-Leya chwyciła za mapę i wybiegła z pokoju.
-Leya!-Julia próbowała zatrzymać ją bezskutecznie. Po chwili i oni biegli za Leyą wychodząc ze szkoły. Dotarli aż na skraj Zakazanego Lasu. Tutaj Leya zatrzymała się z masą pytań w głowie.
-Dobra... O co chodzi?-dopytywał się Lysander
-To taka długa historia...-dziewczyna zaczęła opowiadanie jak to znalazła Mapę Huncwotów, jak w czasie przerwy świątecznej wracając z treningów z chłopakami przyłapała profesorów na kłótni, o 'Nim' i, o 'Tej książce"
-Kłamałaś tyle czasu?!-Lysander wpadł w gniew.
-Moja wina? Powiedzielibyście mi, że nie mam się tym przejmować, albo, że sobie coś wymyśliłam.-tłumaczyła się szybko spoglądając nieustannie na mapę. Profesorowie wolno zagłębiali się w las.-Zresztą teraz usłyszycie to na własne uszy, a jeśli się uda to i to usłyszymy.-Leya już dała krok w przód w kierunku Zakazanego Lasu.
-To samobójstwo tam iść!!!-wrzasnęła ze strachem Julia
-Wiem! Ale wprost muszę się dowiedzieć czemu Dark tak naciska na Witerilo. Nie ciekawi was to ani trochę?-Leya nie wyglądała na pełną strach. Chwyciła różdżkę do ręki i nie zwracając na krzyki przyjaciół wbiegła do Zakazanego Lasu kierując się w stronę nazwisk profesorów na mapie. Mimo zbliżającego się do zajścia leniwego słońca w lesie panował mrok.
Leya zatrzymała się w końcu po długim i szybkim biegu przy jednym z drzew o przeogromnym pniu. Nigdy nie widziała aż tak masywnych drzew jakie tu rosły.
Po chwili dobiegła do niej zadyszana Julia i Lysander.
-Dobra to więcej niż samobójstwo.-stwierdziła Julia
-Cicho do cholery!-szepnęła Leya z ogromnym gniewem w głosie. Dopiero teraz serce zaczęło jej walić ze strachu bojąc się o swoje życie.
Na malutkiej polance stał nie tylko wysoki i ponury Dark i dygoczący ze strachu Witerilo, ale oprócz nich pojawiła się jeszcze jedna postać w czarnej pelerynie. Na głowie miała kaptur zakrywający całkowicie twarz. Leya wolała schować się za pień i nie obserwować ich dla własnego i przyjaciół jako takiego bezpieczeństwa. Wtedy spojrzała na mapę i omal nie ryknęła z zaskoczenia i szoku widząc nazwisko tajemniczego przybysza.
-...i macie "ją"-zapytała zapewne ów postać. Głos był donośny i dźwięczny.
-Wybacz... sługom swym...-jęknął opiekun Gryffindoru.
-Siwobrody od miesiąca roztoczył jakieś dziwne pole siłowe na Księgi Zakazane.-w Darku nie było ani odrobiny strachu w przeciwieństwie do trójki uczniów.
-Głupcy!!!-krzyknęła rozwścieczona czarna postać-Ale... Nawet dobrze wyszło. Ten stary głupiec niczego się nie domyśla. Wiem doskonale, że najpierw potrzeba znaleźć wskazówkę z biblioteki w pierwszą poniedziałek za dwa tygodnie, a potem można szukać tego amuletu. Tak naprawdę to to zadanie było testem. Oblaliście.-oznajmił wyciągając różdżkę.
Profesorowie cofnęli się o kilka kroków.
-Ale nie... Nie czas na zabijanie. Co by to się stało w Hogwarcie gdyby nagle rozeszło się, że dwóch profesorów zginęło w Zakazanym Lesie. I jeszcze opiekun domu mojej córki...-głos mu się złamał nagle w ostatnim zdaniu.-Dobra no!!! Spotykamy się tutaj w dniu wskazówki o północy. Wtedy dam wam więcej informacji.-rozległ się dziwny trzask po czym profesorowie w milczeniu zaczęli iść wąską ścieżką nie zauważając pierwszoroczniaków.
Leya nie stała na nogach. Siedział na mchu patrząc gdzieś daleko przed siebie. Twarz miała białą jak kreda, ręce jej dygotały z zimna wywołanym strachem, zaskoczeniem i przeogromnymi łzami. Nie wiedziała czy cieszyć się z tego, że jej ojciec żyje czy płakać, że zmierza do strasznej potęgi wykorzystując innych, a nawet ich zabijając. Wybrała opcje drugą.
-Ja... Jak to możliwe, że on o mnie tyle wie, a ja praktycznie nic oprócz tego, że stoi po stronie zła?-pytała sama siebie na głos gdy już profesorowie byli na skraju Zakazanego Lasu.
-O czym ty mówisz Leya?-zapytał delikatnie Lysander siadając bok niej.
-Nie tu i nie teraz. Wracajmy do szkoły zanim nam się oberwie.-Leya wstała chwytając mapę w rękę i ocierając łzy rękawem szaty i poszło prowadząc przyjaciół przed ruiny jakiejś starej drewnianej chatki. Był już półmrok. Szybko pomknęli do szkoły i bez problemów dotarli do pokoju Gryffonów. Leya zdołowana usiadła przy kominku, a Julia i Lysander zaczęli o czymś rozmawiać z Gabriellem. Słuchając tego co mówili mu przyjaciele spoglądał na Leyę wzrokiem pełnym współczucia i z lekkim zapytaniem.
-Musisz coś zrobić... Im szybciej tym lepiej...-szeptała Julia
-Ale czemu ja?-zadziwił się Gabriell-Wy się z nią przyjaźnicie, a nie ja.-sprzeciwiał się
-Już nie pamiętasz dementorów?-dodał nadal szeptem Lysander
-Ok... Ale nie teraz, ale jeszcze dziś.-zgodził się spoglądając na Leyę trzymającą twarz w dłoniach. Już jej kolor twarzy wrócił do normy, ale oczy zaczęły się robić coraz bardziej czerwone. Julia jej współczuła, Lysander jej współczuł, a Gabriell miał wrażenie, ze musi coś zrobić. I to szybko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz